DZIECKO PRZED TELEWIZOREM



Kilka dni temu miałam okazję uczestniczyć w bardzo ciekawych warsztatach. Pani psycholog fantastycznie opowiadała rodzicom o tym, jak sobie poradzić z pojawieniem się w domu niemowlęcia, jak je stymulować, jak zbudować rytuały, dzięki którym dziecko poczuje się bezpiecznie i przed czym je chronić.

Przed czym trzeba chronić malucha? 

Z pewnością przed nadmiarem bodźców i nadmierną stymulacją. Wiele razy słyszałam od rodziców, z którymi pracowałam i od znajomych podobne stwierdzenie: " Słuchaj, niesamowita sprawa. Sadzam dziecko w bujaczku przed telewizorem i mam spokój. Niewiarygodne. Siedzi tam jak zahipnotyzowane, a ja mogę spokojnie ugotować obiad. Rewelacja". Znacie to? Myślę, że większość rodziców tak kiedyś zrobiło. 
Pewna pani psycholog ujęła to tak: " Pozwalanie dziecku na oglądanie reklam to najprostsza droga do 'wychodowania' sobie ADHD". Może nie w każdym przypadku, ale tak zgadzam się, że zostawianie małych dzieci przed telewizorem to nie najlepszy pomysł.

Jak to działa?

Każda reklama składa sie z miliona różnych bodźców. Im więcej, im głośniej i bardziej kolorowo, tym większa szansa, że ją zapamiętamy. Człowiek dorosły jest w stanie sobie z tymi bodźcami poradzić i je przetworzyć. Niestety takiej umiejetności nie posiada dziecko, a w szczególności niemowlę. Mózg dziecka zwyczajnie wariuje, kiedy jest poddany aż tak intensywnej stymulacji. Impulsy przeskakują w mózgu jak szalone. Biegają, skaczą, niesamowicie go obciążając. W pewnym momencie mózg nie jest sobie w stanie z nimi poradzić i wpada w stan podobny do hipnotycznego. Nie jest to jednak stan, jaki my sobie wyobrażamy i odczytujemy jako pozytywny, kiedy wydaje nam się, że maluch spokojnie siedzi i się relaksuje. Niestety nie! To stan, w którym mózg zwyczajnie wariuje z nadmiaru bodźców.
Jest to bardzo groźna sytuacja dla małego człowieka. Jesli się powtarza, mózg uczy się życia w nadmiarze bodźców i zaczyna ich potrzebować coraz bardziej. A to już prosta droga do ADHD, czy innych poważnych zaburzeń.

Z najnowszych badań wynika, że dziecko do drugiego roku życia nie powinno w ogóle oglądać telewizji Jeśli już jednak się na to zdecydujesz, niech to będą bajki na płytach, ściśle kontrolowane przez Ciebie. A jeśli decydujesz się na programy dla dzieci, zawsze sprawdzaj, co dziecko ogląda i czy pomiędzy bajkami nie pojawiają się reklamy. 

Jeśli pozwalasz oglądać dziecku telewizję, to: 

1. Po pierwsze - poczekaj przynajmniej do drugiego roku życia. 
2. Po drugie - ogranicz oglądanie telewizji do maximum 1 godziny dziennie. 
3. Po trzecie - zminimalizuj ryzyko zbyt wysokiej stymulacji bodźcami poprzez oglądanie bajek na płytach, zamiast programów telewizyjnych, w których trudniej o kontrolę reklam.






PRAWO DO BŁĘDU



Chciałbyś robić wszystko najlepiej, najsprawniej, najpiekniej i najszybciej. Chciałbyś być najlepszym pracownikiem, współmałżonkiem i rodzicem. Wymagasz od siebie i od innych. Często bijesz się z myślami, czy dobrze robisz wracając do pracy i zostawiając dziecko z nianią. Albo katujesz się pytaniem, czy żłobek to dobre rozwiązanie dla dziecka. Zdarza Ci się krzyknąć na swoją latorośl, trzasnąć drzwiami ze złości, kupić sukienkę w przypływie impulsu, która teraz wisi w szafie, pokłócić z teściową, nie ugotować obiadu, zapomnieć o ważnej uroczystości, wykupić karnet na siłownię, który zalega w szufladzie...Często się o coś obwiniasz, masz do siebie pretensje, że nie robisz rzeczy wystarczająco dobrze. Nie jesteś super mamą czy tatą. Nie najlepszym pracownikiem i średnim" sportowcem". Poddajesz w wątpliwość sowoje talenty i swoją osobę. Porównujesz się z ludźmi z twojego otoczenia i masz wrażenie, że oni są lepsi, ładniejsi, mądrzejsi, młodsi i piekniej ubrani.

Daj sobie prawo do błędu

Kiedy podejmujesz jakąś decyzję, robisz to na bazie nabytych doświadczeń. Decyzja podjęta dzisiaj jest oparta na doświadczeniach wczorajszych, a ta podjęta jutro na dzisiejszych. Kiedy podejmujesz dziś jakąś decyzję, to jest ona zawsze dobra, bo zgodna z twoim dzisiejszym postrzeganiem świata. Podejmujesz ją na podstawie tego, co dzisiaj wiesz. Dzisiejsza decyzja jest najlepszą, jaką możesz dziś podjąć. Ta, którą podjąłbyś jutro mogłaby różnić się od tej dzisiejszej, bo byłaby oparta na nowym doświadczeniu. Mogłaby być rownież taka sama. Tego nie wiesz i się nie dowiesz. Dlatego przestań się obwiniać i zarzucać sobie popełnione błędy. DAJ SOBIE PRAWO DO BŁĘDU. Zaakceptuj porażki, gorsze dni, konsekwencje decyzji, z których podjęcia nie do końca jesteś zadowolony. Zaakceptuj swoje słabości i przestań dręczyć siebie i innych. Zmieniaj rzeczy, które ci przeszkadzają, zamiast złościć się na siebie. Zdarzy ci się nakrzyczeć bez powodu na własne dziecko? Trudno, każdemu się zdarza. Zamiast wmawiać sobie, jak beznadziejnym rodzicem jesteś i pogłębiać w sobie wyrzuty sumienia, wstań, podejdź do dziecka i powiedz mu, że masz gorszy dzień i przeproś za swoje zachowanie. Dziecko świetnie zrozumie i bardzo doceni twoją szczerość. Powiedziałeś komuś coś przykrego w przypływie złości? Odkręć to i już. Nie rozgrzeszaj się ani nie biczuj. Po prostu wyciągnij wniosek na przyszłość z danej sytuacji i  przejdź do porządku dziennego. Nie obwiniaj się. Zaakceptuj gorsze chwile i dni, swoje i innych. Zaakceptuj porażki. Wyluzuj i przestań się stresować. Błędy są wpisane w nasze życie. Nie ma ludzi, którzy ich nie popełniają. Są tylko tacy, którzy się nimi nie przejmują.

Błędy są fajne i mają w sobie moc. Ich popełnianie nie jest porażką, tylko lekcją, z której można wyciągnąć ciekawe wnioski. Dzięki nim możesz dowiedzieć się bardzo wiele o sobie, możesz zmienić swoje nastawienie do życia, spojrzeć na sprawy z innej perspektywy i zmienic swoje słabości w siłę i dobrą energię. Wszystko zależy od ciebie samego. Masz w sobie moc zmiany swojego nastawienia, swoich myśli i postaw. Możesz uczynić swoje życie prostszym i przyjemniejszym.

Co ciekawe, kiedy zaczynasz odpuszczać sobie i innym, nie spinasz się, wrzucasz sobie na luz i akceptujesz swoje słabości i porażki, to zaczynasz lubić siebie coraz bardziej. Coraz cześciej się uśmiechasz, jesteś bardziej zrelaksowany i w konsekwencji popełniasz mniej błędów. A kiedy je popełniasz, to w pełni je akceptujesz i idziesz dalej śmiało w życie z nauką dnia dzisiejszego. Stajesz się bardziej wyluzowanym rodzicem, współmałżonkiem, pracownikiem. I przede wszystkim zaczynasz patrzeć na siebie innymi oczyma. Jesteś wobec siebie mniej krytyczny, bardziej akceptacyjny i zaczynasz siebie lubić :) I o to przecież chodzi. Bo kiedy zaczynasz lubić siebie, zaczynasz też lubić innych. Zaczynasz dostrzegać małe radości każdego dnia i twoje życie staje się radośniejsze, piękniejsze i o wiele prostsze.

Daj sobie prawo do błędu. Błędy są najlepszym dowodem na to, że się starasz i że wciąż próbujesz.

100% GOOD NOT PERFECT



Wybrałam się w sobotę z rodziną na targ. Targ jedzeniowy, na którym można zakupić wiejskie, ekologiczne smakołyki i takie prosto spod drzewa, co to swoim wyglądem mogłyby niejednego z nas wystraszyć. Chodziliśmy wśród straganów, oglądaliśmy, pytaliśmy. Czy to na pewno ekologiczne? Czy nie pryskane? Czy na pewno wolno biegające? Bo wie pan, to dla małych dzieci. Rozumie pani, że to dla tego malucha w wózku? Wkręciliśmy się, że skoro już znaleźliśmy się na takowym targu, to pokaprysimy trochę i kupimy najlepsze, a co.

Dbam, o to co jemy i jeśli mam okazję to zawsze staram się kupować wiejskie, sprawdzone produkty, ale przyznam że nie mam skrajnych zapędów i nie sprawdzam dokładnie, skąd pochodzą owoce i warzywa, które kupuję w lokalnym warzywniaku, choć wiem powinnam. No ale skoro wybrałam się już na ten targ, to zdecydowałam kupić jak najlepsze. Jak prawdziwa znawczyni tematu. 
Chodziłam tak więc od stoiska do stoiska oglądając, wąchając i smakując lokalne frykasy. Po dość długich wędrówkach i całkiem obfitych zakupach ustawiłam się w kolejce po pięknie pachnące wiejskie kiełbaski. Przede mną stała starsza pani ( na moje oko po 70-tce ). Właśnie nadeszła jej kolej. Pani poprosiła sporą ilość tych pięknych podwędzanych super naturalnie wyglądających wsiowych kiełbas, na które ja też miałam chrapkę. Pan zważył i zaczął pakować do ekonaturalnej papierowej torby. Pani jednak przerwała mu tę czynność i stanowczo poprosiła: " dorównać proszę". Zapadła chwilowa cisza, bo pan widać nie zrozumiał prośby. Nie zrozumiałam jej też ja, z ciekawością gapia zaczęłam się jednak przyglądać sytuacji. Pani wytłumaczyła, że kiełbasa nie wyglada ładnie i po prostu chce, żeby pan odciął nożem poszarpany (rwany) brzeg. Te piękne wsiowe kiełbasy rwane krzywo jak leci pani kazała odkroić nożem, żeby ładnie wyglądały. No tak. Bo takie rwane to pewnie nie estetyczne. Ale na pewno higieniczne, bo pan rwał w rękawiczkach. Sama widziałam.
Kupiłam swój przydział wędlin i poszłam dalej. A tam najbrzydsze jabłka, jakie w życiu widziałam, najbrudniejsze marchewki i najmarniejsze papryki. Rzuciłam się na nie jak szalona, zgodnie z zasadą, że im brzydsze tym zdrowsze. A jak bonusowo w środku siedzi robak, to wygrana na loterii. A może trochę ze smutku, że starsza pani nie chciała rwanej kiełbasy? Bo przecież tak naturalnie i pięknie wyglądała. Ech, takie z nas społeczeństwo pefekcjonistów. Tak czy owak nakupiłam wspaniałych smakołyków, zgarnęłam rodzinę i wróciliśmy do domu.

Kiedy tak oglądałam moje trofea pomyślałam sobie z rozżewnieniem, ile to razy gardziłam brzydkimi robaczywymi jabłkami spod drzewa i jak często wymyślałam, że nie będę takich jeść, a teraz? Teraz sama wybieram najbrzydsze i cieszę się tym, że nierówne, że naturalnie wyglądające, poszarpane i krzywe.

I powiem Wam, że ja tam lubię takie rwane, naturalne i wsiowe. Czasem zdarzy mi się nawet wcinać kiełbachę już w drodze do domu, bo tak mi zalatuje spod wózka, że nie mogę się powstrzymać. Ale nie ukrywam, że zdarzy mi się również pogrymasić nad wyborem awocado w sklepie ;) podobnie jak pani nad nierówno odciętą kiełbasą. Każdy z nas ma swoje dziwactwa. I kropka.



METODA KAWAŁKA CAMEMBERTA



Przypomina mi się taka sytuacja. Siedzimy przy stole, jemy obiad. Na deser sa maliny. Córeczka zjadła obiad pierwsza i zabiera się do deseru. Ja podążam za nią, na koniec mąż. Wszyscy jemy po równo, choć ja w pewnym momencie się zatrzymuję i kończe z malinami. Myślę sobie, że skoro aż tak córci smakują, a tak razdko zjada tyle owoców za jednym posiedzeniem, to odstąpie jej swoje. Taka jestem miła i wrażliwa na potrzeby mojego dziecka. Mąż niewzruszony zajada maliny na równo z córka. Lekko wkurzona, że on taki niedomyślny szturcham go i mówię, żeby zostawił trochę dla niej. Mąż patrzy na mnie zdziwiony, jakby nie rozumiał, o co chodzi i odpowiada, że on przecież zjadł tylko kilka, a też lubi maliny. Tym razem już nieźle poirytowana mówię mu, że ona tak rzadko je owoce, że naprawdę możemy zostawić wszystkie dla niej, a sami nadrobić czymś innym. No i dodaję oczywiście, że z niego egoista. No bo przecież my dorośli potrafimy zrezygnować z jednej rzeczy na koszt drugiej. Plus jestśmy rodzicami, którzy zawzsze myślą o dobru własnych dzieci. A dobro dzieco ponad wszystko! Mąż kończy jeść maliny bez słowa, a ja podsumowuję, że córeczka może zjeść wszystkie.

FRANCUSKA MĄDROŚĆ

Jakoś tak sie złożyło, że ostatnio przeczytałam 2 fajne książki, ogólnie rzecz ujmując o francuskim podejściu do życia i o francuskim sposobie wychowania. Jakoś tak się w moim życiu również ułożyło, że jestem żoną francuskiego męża i wszystko, co dotyczy kultury francuskiej bardzo mnie interesuje.
Zauważyłam, że część rzeczy, o których czytałam w obu książkach pokrywa się z obserwacjami, które poczyniłam spędzając czas z moją francuską rodziną, część żyjąc od x lat z moim mężem. Część zwyczajnie mi się spodobała i zdecydowałam przenieść je do mojego własnego życia.

Ujęła mnie prostota w podejściu do życia francuzów, nie komplikowanie spraw, radość z małych rzeczy, uprzejmość, zwracanie uwagę na rytuały i równość w traktowaniu domowników. Szukanie pozytywów w każdej czynności, radość ze spędzania wspólnego czasu i konsekwencja oraz dyscyplina w wchowaniu. I kwestia dzielenia się, która uderzyła mnie obuchem w głowę i otworzyła jedną z tych klapek, które dziwnym trafem nigdy nie chcą się otworzyć.

SŁODKIE OLŚNIENIE

Kiedy tak czytałam jedną z ksiązek na plaży podczas tegorocznych wakacji i rozmyślałam o francuskim podejściu do życia, mąż wrócił z dziećmi z piekarni i cudnym zapachem świeżych pączków wyrwał mnie z toku rozmyślań. Odłożyłam książkę i zajęłam się sprawami przyziemnymi. Dla mnie był pączek, dla córeczki bułka z sezamem, dla męża ciastko z jabłkiem. Córeczka dosłownie pochłonęła swój przydział i zaczeła się czaić na mojego pączka. Nieświadoma niczego dałam jej tzw. gryza, a zaraz potem następnego. W końcu popatrzyłam na nią z matczynym rozczuleniem i pomyslałam sobie, że jak mogłabym nie dać jej reszty mojego pączka, skoro aż tak jej smakuje. Nic mi się nie stanie, jak zjem coś innego w zmian. Przecież dzieci zawsze stawia sie na pierwszym miejscu. Oddałam zatem córci resztę mojego pączka, a sama zadowoliłam się kruchym nieżwieżym ciastkiem. Kiedy tak jednak patrzyłam na nią pochłaniającą mojego pączka z nieziemskim apetytem, czułam jak cieknie mi ślinka i nie powstrzymalam się, zeby nie poprosić ją o małego gryzka. ( Odwrócenie sytuacji, ironia prawda?) Córcia zgodziła się ochoczo. Ugryzłam więc. Tu nastapiła długa cisza i nagły krzyk. Płacz. Atak histerii. Co się stało? Córeczko? Wszystko w porządku? Pomiędzy jednym płaczem a drugim usłyszałam: Za dużo ugryzłaś, teraz nic dla mnie już nie zostało...Hej, czy ja dobrze słyszę? Pomyślałam. Przecież to mój pączek. To ja go poświęciłam i na koniec jeszcze jestem tą złą. I nagle doznałam olśnienia. Nie wiedzieć czemu przypomniała mi się sytuacja z malinami i fragment z obu francuskich książek opisujący podobne sytuacje dotyczące sera camembert. We Francji często pod koniec posiłku serwuje się sery. Każdy członek rodziny niezależnie od wieku i statusu ma prawo do kawałka sera tej samej wielkości, co pozostali członkowie rodziny. Mąż potwierdził prawdziwość tej tradycji i dodał, że tak samo było w przypadku innych rzeczy, nie tylko sera. Zawsze taki sam kawałek dla każdego. Nikt niczego nikomu nie oddaje, bo niby czemu miałby to robić? I to wszystko nagle mi się przypomniało. Kiedy córeczka tak strasznie płakała za swoim-moim byłym pączkiem.

METODA KAWAŁKA CAMEMBERTA

Po co się dzieliłam? Jak mogłam wcześniej nie zauważyć mądrego podejścia mojego męża? Dlaczego oddaje córce coś, co lubię i co też mi się należy? Dlaczego uczę ją, że jej się należy więcej niż innym? No i do jasnej kaczki dlaczego wychowuję kolejną istotę, która będzie miała pretensje do całego świata, że czegoś nie dostała albo oczekiwania, że powinna dostać, bo tak nauczyła ją jej własna mama...która tak bardzo lubi się poświęcać...
Uświadomiłam sobie, że rezygnyjąc z siebie i oddając córce przysłowiowego kęsa, wyrządzam jej całkiem sporą krzywdę. Uczę jej pretensji do życia i ludzi, bycia niezadowolonym i wymagającym. I koduję w niej niechciane wyrzuty sumienia. Bo przecież ona wie, że mi też pączek smakował. A ja jej go oddałam. I ona go zjadła. Poświęciłam się i ona ma pewnie tego świadomość.
Jeśli zrobiłabym tak raz, no to byłabym super mamą, która potrafi się dzielić, ale jeśli robię tak codziennie, to jestem mamą nieświadomą swoich czynów.

Mój francuski mąż jest ucieleśnieniem świętego spokoju. Jest cierpliwy i uczynny. Nigdy nie ma do nikogo pretensji ani żalu. Nie zazdrości ani nie oczekuje. Przyjmuje życie takie, jakie jest. Cieszy się z tego, co ma. Ja się denerwuję, że ktoś nam zajechał drogę, a mąż nawet tego nie zauważa. Ja wymyślam problemy, a on jest szczęśliwy. I kto na tym lepiej wychodzi? No kto? Pytam sama siebie?

Po tej całej sytuacji uzbrojona w nową wiedzę i nowe przemyślenia całkiem świadomie podjęłam decyzję o NIE DZIELENIU się i skorzystaniu z francuskiej metody "kawałka camemberta". Obiecalam sobie rownież, że o wiele cześciej będę obserwować z uwagą i słuchać mojego mądrego francuskiego męża. Może jeszcze czegoś fajnego się od niego nauczę i może uda mi się zmienić kolejny element w moim polskim podejściu pt" bo mi się należy" ;)



C'EST MOI QUI DECIDE


C'est moi qui decide!


Bardzo lubię ten prosty francuski zwrot - c'est moi qui decide. Oznacza on: To ja decyduję, to ja podejmuję decyzję. Po polsku ta prosta kwestia brzmi dosć miękko, natomiast po francusku wydźwięk tego zwrotu jest twardy i słychać w nim decydującą moc. Dla mnie samej i w odniesieniu do mojego życia oznacza on tyle, co: To ja podejmuję decyzje w tym domu, to ja jestem kapitanem tego okrętu.

Używam go dla samej siebie, kiedy potrzebuję wzmocnić swoją samoocenę, swoją rację, słuszność podejmowanych decyzji. Często stosuję go w swojej głowie w odniesieniu do różnych sytuacji związanych z dziećmi. I wtedy, kiedy muszę być stanowcza. Kiedy na przykład córeczka nie chce się rano ubierać i urządza z tego powodu histerię, nie wdaję się z nią w dyskusję o koniecznosci założenia ubrań, bo po pierwsze nie mam na to czasu, a po drugie uważam, że w takiej sytuacji nie ma to sensu. Zamiast tego przypominam sobie w głowie ten zwrot, upewniam się, że pamiętam, kto w tym domu jest stroną decydującą, idę do pokoju córci i mówię spokojnym, ale stanowczym tonem, że ubrania leżą na krześle i że ma 5 minut, żeby je założyć. Wychodzę i idę sama się szykować. Córcia jeszcze chwilę marudzi, a po kilku minutach przychodzi do mnie ubrana z pytaniem, czy ma jeszcze czas na zabawę.
Ten prosty zwrot porządkuje coś w mojej głowie, pomaga mi nabrać dystansu do sytuacji i przede wszystkim sprawia, że moja reakcja jest adekwatna. Bo skoro ja tu decyduję i to ja jestem kapitanem, to mam wystarczająco dużo autorytetu, a to co mówię jest proste i zrozumiałe dla innych. Używam prostych, jasnych komunikatów i jestem słyszalna. Czyli nie muszę powtarzać tego, co powiedziałam. Nie muszę się denerwować ani krzyczeć. No właśnie, kiedy noszę ten zwrot w swojej głowie, nie potrzebuję krzyczeć ani podnosić głosu. Poczucie mojej wartości i sprawczości rodzicielskiej jest na tyle silne, że nie mam potrzeby odwoływania się do agresji.

Kiedy powtarzam - 'C'est moi, qui decide' zamykam się w łazience, patrzę w lustro i mówię to bardzo głośno, pewna siebie i zdecydowana. Powtarzam kilka razy, wychodzę i czuję, że panuję nad sytuacją. I tak czasem kilka razy dziennie. 

Na mnie działa i ustawia mnie na właściwe tory. Może przyda się i tobie? Spróbuj i poczuj francuską siłę tego przekazu :) A może ty też masz proste zwroty, które powtarzasz sobie codziennie, żeby przypomnieć sobie o swojej sile?

C'est moi qui decide - se mła ki desid ( wymowa )


ŚMIEJ SIĘ NA ZDROWIE




Potrzebujesz śmiechu, aby być zdrowym i szczęśliwym. Szczery śmiech uwalnia stres, pobudza energię i zwiększa produkcję endorfin, czyli hormonów szczęścia. Śmiech sprawia, że czujesz się lepiej fizycznie i psychicznie. Poza tym śmiejąc się zarażasz wszystkich wokoło i sprawiasz, że więcej osób jest w dobrym humorze. Nie zapominaj również, że kiedy się śmiejesz jesteś piękniejszy :)

To takie proste i nic nie kosztuje. Spróbuj.


Zrób takie ćwiczenie: Śmiej się jak dziecko, które prycha mlekiem.

"Zaśmiej się.
Zrób to teraz.
Zacznij się śmiać. Najpierw Twój śmiech będzie udawany. Wymuś go. Wkrótce stanie się naturalny.Zacznie żyć swoim życiem.
śmiej się 3 razy dziennie. Niech to będzie głęboki śmiech, sięgający aż do przepony. Śmiej się, gdy stoisz w korku. Gdy leżyz w łóżku. Podczas kąpieli. Wszędzie.
Nawet teraz.
Potrzebujesz powodu?
Przecież to jest śmieszne samo w sobie.
Możesz śmiać się bez powodu.
No, dalej.
Pokaż." J.Vitale

Zobacz, jak to działa :)
https://www.facebook.com/video.php?v=10203238085056737

MASAŻ NIE TYLKO DLA NIEMOWLĄT - CZYLI JAK MASOWAĆ STARSZE DZIECKO

Źródło
Masaż Niemowląt automatycznie kojaży nam się z masażem niemowlaczków. I słusznie. Ale tylko w pewnym sensie. Masaż jest to umiejętność, którą zdobywamy raz na całe życie i możemy masować naszego malucha tak naprawdę do momentu, do którego on nam pozwoli. Jeśli jesteśmy konsekwentni i po prostu masaż lubimy, to możemy masować nasze dziecko nawet do wieku nastoletniego. Oczywiście wraz ze wzrostem dziecka adoptujemy techniki masażu do jego wieku, możliwości i upodobań.

Umowna granica wieku

Zazwyczaj podaję się granicę wiekową dzieci, które mogą być masowane od około 6 tygodnia do 8 miesięca życia. Co sie za tym kryje? Jest to bardzo umowna granica wieku dziecka, które może uczęszczać na zorganizowany kurs masażu. Tak naprawdę chodzi o to, że im maluszek jest mniejszy, tym rodzicowi jest łatwiej się nauczyć technik masażu podczas zorganizowanych zajęć. Bo im dziecko jest młodsze, tym jest mniej ruchliwe i rodzic może się skupić tylko na samej nauce. Zasada ta działa dokładnie tak samo w drugą stronę. Dziecko można zacząć masować już kilka dni po jego przyjściu na świat. Na kursie podaje się wiek 6 tygodni ze względów bezpieczeństwa. 6 tygodniowy maluszek jest zazwyczaj po pierwszych szczepieniach i jest już na tyle duży, żeby uczestniczyć w zajęciach grupowych.

Z pewnością łatwiej do masażu adoptują się młodsze dzieci. Maluch, który jest przyzwyczajony do masażu od pierwszych miesięcy życia, który jest masowany regularnie, prawdopodobnie polubi takie rytuały i będzie chciał, żeby rodzic kontynuował je jak najdłużej. Nie oznacza to jednak, że starsze dziecko, które nigdy nie miało styczności z masażem, nie ma szansy na bycie masowanym. Jeśli odpowiednio się do tego przygotujemy i dostosujemy techniki masażu do wieku i możliwości dziecka, możemy się zdziwić efektami.

Jak masować starsze dziecko?

Poniżej znajdziecie kilka wskazówek przydatnych w nauce masowania starszego malucha.


1. Wiek dziecka.

Kluczową kwestią jest zaadoptowanie technik masażu do wieku dziecka i jego aktualnych możliwości. Jeśli masujemy kilkumiesięczne niemowlę, to robimy to zazwyczaj, kiedy dziecko leży. Nie jest ono jeszcze zbyt ruchliwe, zazwyczaj jeszcze nie siedzi, więc wykorzystujemy najbardziej naturalną pozycję masażu - leżącą. Kiedy  jednak masujemy dwu, trzy - letniego malucha, rzadko kiedy zdarza się, że jest on chętny do przyjmowania masażu w pozycji leżącej. Szybciej się przekona do technik masażu, kiedy będzie siedział i widział dokładnie, co robimy.. Ważne jest rozpoznanie możliwośc malucha w danym momencie.


2. Sytuacja

Bardzo ważna jest sytuacja, w jakiej masujemy dziecko. I tu obowiązuje podobna analogia, jak powyżej . Kiedy masujemy trzymiesięczne niemowlę, zazwyczaj robimy to w spokojnej atmosferze, przy muzyce, i przygaszonym świetle. Jeśli chcemy masować dwulatka, musimy pogłówkować trochę i popróbować z różnymi sytuacjami, tak żeby znaleźć w końcu, to co dziecko zaakceptuje i polubi. Jeśli Wasz maluch ogląda już bajki, to jest to zawsze dobry moment na masaż. Dziecko zazwyczaj siedzi wtedy spokojnie i jest zrelaksowane. Możecie pobawić się również w masowanie wzajemne. Wy masujecie dziecko, a ono Was. Dzieciom często ta zabawa się podoba i sprawia duzo przyjemności. Możecie masować malucha również w kąpieli. Jeśli siedzi bezpiecznie w wannie, możecie skorzystać i wymasować mu ręce, plecki i stopy. Dobry moment jest również po kąpieli. Po dokładnym wytarciu ręcznikiem, możecie przygotować olejek i pozwolić dziecku samemu wcierać go w jego skórę, przy okazji masując malucha.


3. Odpowiednia pora

Ważne jest również wybranie odpowiedniej pory dnia na masaż. Każde dziecko ma inny rytm. Jedne wieczorem się wyciszają, inne przeciwnie - są wtedy bardzo poirytowane i płaczliwe. Są dzieci, które świetnie funkcjonują wcześnie rano i są takie, które potrzebują kilku godzin, żeby się rozkręcić. Znając swoje dziecko, macie szansę na znalezienie takiego momentu, kiedy dziecko jest w dobrym humorze, w miarę spokojne i niezbyt zmęczone. Z doświadczenia powiem, że odbywa się to na drodze prób i błędów. Zazwyczaj trzeba spróbować masażu o różnych porach dnia i wybrać tę najbardziej odpowiednią na danym etapie rozwoju dziecka.

4. Upodobania dziecka

Pod uwagę zawsze bierzemy upodobania naszego malucha. Pamiętamy o tym, że to dziecko decyduje, czy chce otrzymać masaż danego dnia, czy nie. Nawet niemowlę swoim poirytowaniem i niepokoem pokazuje nam, że ne wyraża chęci bycia masowanym.
Jeśli chcemy zachęcić nasze starsze dziecko do bycia masowanym, musimy pomyśleć o jego upodobaniach, ulubionych zabawach, wierszykach i piosenkach. Tak jak wspomniałam wcześniej, możemy masować malucha, który ogląda bajkę, możemy zrobić masujący pociąg, czyli mama masuje malucha, tata mamę, a maluch lalę albo misia. Można śpiewać piosenkę albo opowiadać wierszyk, dopasowując do rytmu masażu. Dziecko szkolne możemy masować na przykład podczas odraniania lekcji. Pomysłów będzie tyle ile jest dziecki, bo każde jest zupełnie inne i będzie miało inne preferencje. Liczy się kreatywność i wyobraźnia.

Jeśli dobrze się wsłuchamy w nasze dziecko, to z pewnością znajdziemy z nim wspólny rytm masażu. Prawie każdy maluch polubi masaż, jeśli dobrze się do niego przygotujemy i nie będziemy się trzymać jednej sztywno ustalonej zasady. Obserwując malucha i wsłuchując się w język jego ciała, domyślimy się, że czasem potrzebna jest jakaś zmiana. Najczęściej wiąże się ona ze wzrostem dziecka i zmianą jego upodobań.
Jeśli dziecko w pewnym momencie nie chce być masowane, to nie zakładamy z góry, że już masażu nie lubi, tylko szukamy powodu, dla którego maluch przejawia niechęć. Może pora nie jest już odpowiednia, a może sytuacja? Warto przeanalizować i znaleźć powód, po to, żeby masować dziecko, jak najdłużej.

O tym, dlaczego warto masować dzieci, przeczytacie tutaj.


DZIECIĘCE ZMYSŁY



W momencie narodzin wszystkie zmysły niemowlęcia są już gotowe do użycia.
Dziecko może już widzieć, choć jeszcze za mgłą. Czuje smak. Słyszy cię. Odczuwa zapachy. I zdecydowanie odczuwa dotyk.


Zmysł wzroku.

Zaraz po narodzinach Twoje dziecko może się w ciebie wpatrywać. Maluszek widzi Cię już całkiem nieźle, choć jego dystans jest wciąż ograniczony do odległości około 20 cm. Co ciekawe, jest to nauralny dystans pomiędzy Tobą a twoim maluszkiem, kiedy trzymasz go przy piersi.
Maluszek uwielbia na Ciebie patrzeć i czasem nawet udaje mu się śledzić twoje ruchy przez krótki okres czasu.
Czasami możesz zauważyć, że niemowlę robi tzw.zeza, co jest zupełnie naturalne i wynika z braku kontroli nad mięśniami oczu. Powinno to zaniknąć w ciągu kilku tygodni.


Zmysł słuchu.

Niemowlęta w momencie narodzin słyszą już bardzo dobrze. Możesz zauważyć,że maluszek odwraca główkę w twoim kierunku, kiedy mówisz. Niemowlę zdecydowanie preferuje głosy, które słyszało, będąc jeszcze w macicy. Możesz zauważyć, że twoje dziecko zdecydowanie się ożywia, kiedy słyszy twój głos - jest to bardzo naturalna reakcja, uwarunkowana ewolucyjnie, a wynikająca z faktu, że tylko dzięki Tobie może przetrwać.
Twój maluszek na początku nie polubi prawdopodobnie nagłych głośnych głosów i dzwięków. Może na nie zareagować lękiem, a nawet płaczem. Z kolei dzwięki monotonne o stałym natężeniu, takie jak pralka, odkurzacz czy suszarka do włosów mogą na maluszka wpłynąć kojąco i uspakajająco.
Prawdopodobnie wynika to z faktu, że te dzwięki przypominają maluszkowi ten specyficzny szum, który słyszał, mieszkając jeszcze w macicy.



Zmysł smaku.

Niemowlęta są w stanie odróżnić różne smaki już od urodzenia. Eksperci twierdzą nawet, że maluchy mają bardziej wysublimowany smak, niż dorośli.
Badania pokazują, że niemowlęta, kórym podano butelki z wodą i butelki z wodą słodką o różnym stopniu słodkości, zawsze wybierały najsłodszą wodę.


Zmysł węchu.

Niemowlęta mają wyjątkowo wrażliwy zmysł węchu. Potrafią odróżnić mleko matki od mleka innej kobiety i zdecydowanie chetniej piją to pierwsze. Często to właśnie dzięki temu zmysłowi są w stanie znaleźć pierś matki. Maluszki mają również preferencje co do pewnych zapachów. Potrafią okazać niezadowolenie, kiedy coś im się nie podoba i przeciwnie, wiedzą, kiedy zapach im odpowiada.


Zmysł Dotyku.

Wszystkie dzieci uwielbiają być przytulane i trzymane na rękach.
Kiedy tulisz maluszka, odgłos bicia twojego serca i ciepło twojego ciała uspokaja go i sprawia, że czuje się ono bezpieczne.
Odkryto, że niemowlęta, a szczególnie te urodzone przedwcześnie, uwielbiają kontakt skóra do skóry, czyli tak zwane kangurowanie. Badania pokazują, że dzieci, które są kangurowane codziennie przez zaledwie kilka minut, przybierają na wadze o wiele szybciej i lepiej się rozwijają.
Do tej pory uważano, że niemowlęta są zbyt niedojrzałe, by odczuwać ból. Ostatnie badania pokazują jednak, że maluzki odczuwają ból dokładnie w ten sam sposób, co dorośli, a czasem nawet bardziej.
Będąc jeszcze w macicy, dziecko zawsze się odsuwa podczas mocnego bodźca z zewnątrz.
Dotyk jest bardzo ważny dla rozwoju emocjonalnego dziecka. Im wiecej maluszek jest tulony, tym lepiej się rozwija i tym jest spokojniejszy i szczęśliwszy.







KANGUROWANIE - WSPANIAŁY KONTAKT SKÓRA DO SKÓRY

Źródło

Co to jest kangurowanie?

Kangurowanie to wspaniała, naturalna metoda opieki oraz wspierania rozwoju noworodka. Jest to określony sposób trzymania maluszka skóra przy skórze, który umożliwia dziecku bardzo bliski kontakt z Tobą. Kiedy maluszek jest w tak bliskim kontakcie, słyszy wyraźnie bicie Twojego serca i Twój oddech, co przypomina mu o życiu płodowym. Jest ogrzewany Twoim ciałem i rozpoznaje Twój zapach. Dzięki temu czuje się bezpieczny i jest spokojniejszy. Zazwyczaj w pozycji kangura maluszek bardzo szybko zasypia, głębokim, spokojnym snem. Ten sen różni się zazwyczaj od snu w łóżeczku. Jest głębszy, dzięki czemu dziecko odpoczywa i dzięki temu o wiele lepiej i szybciej się rozwija. Czasem podczas kangurowania maluszek szuka kontaktu wzrokowego z Tobą, co z kolei wspaniale wpływa na powstanie wyjątkowej, głębokiej więżi między Wami.

Korzyści dla Ciebie i dziecka

Metoda kangurowania jest bardzo znana na oddziałach szpitalnych noworodków oraz oddziałach neonatologicznych. Badania potwierdzają, że ten specyficzny kontakt ciała do ciała sprawia, że dzieci są spokojniejsze i lepiej się rozwijają. Ich oddech się stabilizuje, zwiększa się odporność organizamu, a przyrost wagi jest większy. Stabilizuje się laktacja, dzięki czemu karmienie piersią jest prostsze i przyjemniejsze. A Ty nabierasz większej pewności siebie. Dzięki tak bliskiemu kontaktowi, pomiędzy Tobą a dzieckiem tworzy się niesamowita, głęboka wieź, która jest wspaniałą podstawą Waszych relacji na całe życie. Poza tym, dzięki kiedy tulisz do siebie niemowlą, wydzielają się u Ciebie hormomy szczęścia, dzięki którym czujesz się zrelaksowana i radosna i masz dużą szansę na uniknięcie depresji poporodowej.

Źródło

Kiedy i ile kangurować? 

Kangurować można zdrowe niemowlę zaraz po urodzeniu przez około pół godziny. W ciągu kolejnych tygodni i miesięcy możesz kangurować noworodka tak często jak tylko chcesz i tak długo jak chcesz. Zaleca się jednak, żeby jednorazowe ułożenia dziecka w tej pozycji nie trwało krócej niż godzinę. 
Kangurować może każdy, kto pozostaje w bliskim kontakcie z maluszkiem. Najczęściej jest to mama, tata, rodzeństwo oraz dziadkowie. 
W krajach afrykańskich, niemowlęta urodzone przedwcześnie, kangurowane są przez swoje mamy nawet 24 godziny na dobę. 
Dzieci urodzone przedwcześnie oraz niemowlęta z problemami zdrowotnymi, mogą być kangurowane, jeśli ich stan na to pozwala i zawsze za zgodą i pod kontrolą personelu medycznego.
Nie wszystkie placówki stosują tę metodę, więc jeśli planujesz kangurować maluszka, to wspomnij o tym lekarzowi czy położnej, zapytaj czy nie ma przeciwskazań, poproś o poradę, jak zacząć.

Jak to zrobić?

Dziecko podczas kangurowania powinno mieć na sobie tylko pieluszkę. Maluszek utrzymuje ciepłotę ciała poprzez bliski kontakt z Tobą. Klatka piersiowa i brzuszek dziecka muszą przylegać do Twojej skóry, co zapewni prawidłową regulację ciepła. Dla Ciebie najwygodniejsza będzie rozpinana z przodu bluzka lub koszula, którą z łatwością okryjesz dziecko. 
Jeśli kangurujesz wcześniaka na oddziale szpitalnym, zapytaj personel, jak prawidłowo zabezpieczyć dziecko przed utratą ciepła.

Pozycja, w której się kanguruje niemowlę jest bardzo ważna. Dziecko powinno leżeć pionowo pomiędzy piersiami, z główką na jednej piersi, albo troszkę wyżej pod Twoją brodą. Nóżki dziecka muszą być podkurczone. Jeśli siedzisz prosto albo chodzisz, musisz podtrzymywać pośladki dziecka, w celu większego bezpieczeństwa. Jeżeli używasz profesjonalnego koca albo chusty, możesz spokojnie wykonywać codzienne czynności. Jeśli leżysz albo siedzisz, możesz zamknąć oczy i odpocząć wraz z maluszkiem, posłuchać muzyki albo przeczytać kawałek książki. I czerpać z wsplnie spędzonych chwil z maluszkiem tyle przyjemności, ile tylko możliwe.

Film, który wspaniale opowiada i pokazuje, jak prawidłowo ułożyć niemowlę do kangurowania.
http://www.youtube.com/watch?v=BwJOaz87pxg











JAK PRAWIDŁOWO ZAPIĄĆ PASY BEZPIECZEŃTWA W CIĄŻY

Źródło

Każda mama w ciąży powinna zapinać pasy bezpieczeństwa podczas jazdy samochodem. Jest to jedyna ochrona życia mamy i nienarodzonego dziecka podczas wypadku bądź kolizji. W Polsce co prawda, prawo drogowe zwalnia kobiety w widocznej ciąży z zapinania posów, jednak zupełnie niesłusznie. Podczas wypadku siła uderzenia jest tak duża, że jedynie pasy są w stanie zagwarantować bezpieczeństwo. Dlatego każda przyszła mama powinna być świadoma tego, że pasy trzeba zapinać i powinna wiedzieć, jak to prawidłowo robić.

Jak prawidłowo zapiąć pasy?

Pasy w ciąży powinny być zapięte w odpowiedni sposób. Oba pasy powinny być założone, w taki sposób, jaki robiłysmy do tej pory. Przy czym odcinek biodrowy pasów powinien leżec pod brzuchem, a nie na nim. Pas nie powinien powodować ucisku brzucha. W razie wypadku, tak ułożony pas nie spowoduje szkody u dziecka. 
Istnieją specjalne adaptatory dla kobiet w ciąży, które zakłada się na dolny pas, w celu utrzymania go w prawidłowej pozycji. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie, gdyż pas utrzymuje się sam, bez konieczności podtrzymywania rękoma. Pas nie jest tani, ale jeśli dużo podróżujesz samochodem podczas ciąży, to prawdopodobnie jest to rozwiązanie warte rozważenia. Polecam. Używałam i naprawdę się przydaje.

Źródło

MASAŻ NIEMOWLĘCY WZMACNIA ODPORNOŚĆ


Odporność organizmu dziecka buduje się stopniowo i ma na nią wpływ bardzo wiele czynników. Należą do nich między innymi karmienie piersią, hartowanie organizmu, odpowiednia dieta i wzmacnianie naturalnymi sposobami. Wspaniałym sposobem wzmacniania odporności u dzieci jest również masaż niemowlęcy. 


Jak to działa?

Masując dziecko pobudzamy zakończenia nerwowe, które znajdują się w skórze. Dzięki temu stymulowany jest system nerwowy, oddechowy, krwionośny, odpornościowy oraz trawienny. Masaż sprawia, że komórki w ciele są lepiej ukrwione, co z kolei wpływa korzystnie na ich dotlenienie. Jak wiadomo, dobrze dotleniony organizm funkcjonuje sprawniej. Zwiększa się ogólna odporność. Wszystkie układy w ciele pracują lepiej. 
Dziecko masowane mniej choruje, jest spokojniejsze, bardziej zrelaksowane, a jego system nerwowy funkcjonuje sprawniej, co ma olbrzymi wpływ na budowanie odporności. 
Wystarczy kilka minut dziennie, żeby nasze dziecko było zdrowsze, mniej chorowało i dobrze się rozwijało.
Masowane mogą być zarówno niemowlęta, jak i starsze dzieci. Krótkką instrukcję masażu znajdziecie tutaj, a o tym jak masować starsze dziecko, możecie przeczytać tu.

WHITE&BLACK, CZYLI BIAŁO-CZARNE ODKRYWANIE ŚWIATA PRZEZ NIEMOWLĘ

WHITE&BLACK

Kilka lat temu, kiedy pracowałam w organizacji Early Years, promującej zdrowy rozwój dzieci w Irlandii Północnej, dużo się uczyłam na temat stosowania biało-czarnych zabawek w pierwszych miesiącach życia dziecka. Badania pokazują, że proste kontrastowe barwy stymulują zmysł wzroku niemowląt i wpływają korzystnie na ich rozwój. W ramach promocji zdrowego rozwoju maluszków, wypożyczaliśmy rodzicom biało-czarne książeczki, miękkie zabawki i klocki, żeby zwiększyć szansę dzieci na lepszą stymulację zmysłów.



Kiedy przeprowadziłam się do Polski i urodziłam córeczkę, całą swoją cenną wiedzę, którą zgromadziłam przez lata pracy w Anglii, zaczęłam stosować w naszym codziennym życiu. Bardzo mi zależało na wczesnej stymulacji zmysłów córeczki. Wymyślałam zabawy z zapachami, zabawy ruchowe, ale nie znalazłam wtedy żadnych czarno-białych zabawek, a bardzo mi zależało, żeby zaczęła poznawać świat wzrokiem jak najwcześniej. Dlatego sama malowałam czarne wzory i litery na białych kartkach i wieszałam jej na ścianie obok łóżeczka, a małe karteczki zawieszałam na karuzeli, ktora była zawieszona nad jej główką.


 WAKE A GENIUS IN YOUR BABY

Dlaczego tak bardzo mi zależało na tych biało-czarnych elementach? Ponieważ niemowlę w pierwszych tygodniach swojego życia widzi świat właśnie w czarno-białych barwach. Potrafi rozróżnić tylko bardzo wyraziste, kontrastowe kolory, takie jak biel, czerń i czerwień. Nie widzi uroczych pasteli, które najczęściej kupujemy w naszej wyprawce. To prawda, że są one piękne i trudno się im oprzeć, ale mało praktyczne, jeśli chodzi o rozwój dziecka. Maluszek nie jest w stanie ćwiczyć wzroku, jeśli nie ma w swoim otoczeniu określonych barw. 



Pobudzając zmysł wzroku przedmiotami w monochromatycznych barwach wpływamy na lepszy rozwój psychoruchowy, emocjonalny oraz rozwój inteligencji. Dziecko widząc, co je otacza jest w stanie na to zareagować, skupić wzrok na dłuższą chwilę i śledzić przez moment. Jest to niesamowicie ważny element rozwoju maluszka, który zwiększa umiejętność uczenia się niemowlęcia oraz wpływa na badanie  i poznawanie świata od pierwszych chwil życia dziecka. Dzięki temu, że maluszek szybciej poznaje swoje otoczenie, czuje się w nim bezpieczniej, co z kolei wpływa bardzo korzystnie na jego rozwój emocjonalny.


W&B REVOLUTION

Kiedy na świecie pojawiło się moje drugie dziecko sprawa okazała się o wiele prostsza niż kilka lat temu. Z pomocą wczesnej stymulacji wzroku Oskarka przyszła polska firma White&Black ze swoimi genialnymi biało-czarno-czerwonymi produktami. Kiedy Oskar miał 2 tygodnie pojawiło się u nas domu kilka przedmiotów
od White&Black i muszę Wam powiedzieć, że naprawdę jestem pod wrażeniem. Rzeczy są cudowne w swojej prostocie, ładnie wykonane, zrobione z dobrej jakości materiałów, bezpieczne dla dziecka, pomysłowe i praktyczne. No i przede wszystkim spełniają wiele ról :) Każdy artykuł, który mamy w domu, poza stymulacją wzroku dziecka spełnia również swoje raktyczne zadanie. 
- Osłonka na łóżeczko, czyli bamper ochrania maluszka przed uderzeniem w szczebelki. Genialnie dba o aktywność dziecka po obudzeniu, bo zatrzymuje jego wzrok na obrazkach. Poza tym jest dwustronny, więc rysunki szybko się maluszkowi nie znudzą.
Poduszka do karmienia zapewnia komfort podczas naszej ulubionej czynności, jaką jest karmienie Oskarka. Ma bardzo fajny kształt, który łatwo dostosowuje się do ciała, a maluszek wygodnie sobie na niej leży. I przede wszystkim odciąża moje ręce i ramiona, co jest olbrzymim plusem. Oskar jest dużym chłopcem i czasem gości się na piersi dość długo, więc utrzymać go nie jest łatwo. Poducha naprawdę pomaga. Poza tym w porównaniu z moją wielką poduszką-fasolą ciążową sprawdza się o niebo lepiej. Jest mniejsza i bardziej praktyczna. Za kilka tygodni będzie też świetnym wałkiem, na którym Oskar będzie mógł leżeć na brzuszku i poznawać świat.
- Mata-rożek ma wiele zastosowań. Służy jako mata, na której Oskar ćwiczy mięśnie i uczy się podnoszenia główki, jako rożek do otulania, kiedy nasz maluszek idzie spać (rożek jest genialnie duży, więc Oskar idealnie się w nim mieści, a z pozostałych rożków, które mieliśmy już wyrósł) oraz jako kołderka do łóżeczka czy do wózka. Sprawdza się świetnie również jako kocyk do masażu Oskara. Podczas masażu plecków synek zaczyna podnosić główkę i oglądać czarno-białe obrazki.



Mamy jeszcze mięciutką książeczkę z obrazkami, ale czekamy aż Oskarek sam będzie mógł ją chwycić w swoje rączki. W tej chwili pokazujemy mu obrazki, kiedy leży na przykład na pleckach na macie. Książeczka ma zawieszki, dzięki którym można ją przymocować do łóżeczka czy wózka, co może się świetnie sprawdzic podczas spaceru.


Q FOR QUALITY, S FOR SIMPLICITY

Materiał, z którego wykonane są przedmioty bardzo dobrze się pierze i nie wymaga prasowania, co jest bardzo praktyczne, bo jak wiadomo pranie to częsta czynność przy małym bąbelku. Wzory są tak skomponowane, żeby jak najlepiej stymulować rozwój dziecka. Są wyraziste, proste i po prostu ciekawe. Za kilka miesięcy zaczniemy opowiadać maluszkowi różne historie z udziałem zwierząt czy roślin umieszczonych na przedmiotach. 

Biało czarne aplikacje na przedmiotach od Black&White są genialne. Oskarek bardzo ładnie fiksuje wzrok na obrazkach i wyraźnie im się przygląda. Leżąc w łóżeczku odwraca główkę w stronę rysunków na bamperze i pięknie wodzi oczkami oraz kręci główką, kiedy pokazujemy mu miękką książeczkę. 
Bardzo mi zależało, żeby pierwsze zabawki mojego synka i elementy jego codzienności były czarno-białe i bardzo się cieszę, że odkryłam TAKIE CUDA :)

Sami zobaczcie, jak produkty sprawdzają się w codziennym użytkowaniu.