100% GOOD NOT PERFECT



Wybrałam się w sobotę z rodziną na targ. Targ jedzeniowy, na którym można zakupić wiejskie, ekologiczne smakołyki i takie prosto spod drzewa, co to swoim wyglądem mogłyby niejednego z nas wystraszyć. Chodziliśmy wśród straganów, oglądaliśmy, pytaliśmy. Czy to na pewno ekologiczne? Czy nie pryskane? Czy na pewno wolno biegające? Bo wie pan, to dla małych dzieci. Rozumie pani, że to dla tego malucha w wózku? Wkręciliśmy się, że skoro już znaleźliśmy się na takowym targu, to pokaprysimy trochę i kupimy najlepsze, a co.

Dbam, o to co jemy i jeśli mam okazję to zawsze staram się kupować wiejskie, sprawdzone produkty, ale przyznam że nie mam skrajnych zapędów i nie sprawdzam dokładnie, skąd pochodzą owoce i warzywa, które kupuję w lokalnym warzywniaku, choć wiem powinnam. No ale skoro wybrałam się już na ten targ, to zdecydowałam kupić jak najlepsze. Jak prawdziwa znawczyni tematu. 
Chodziłam tak więc od stoiska do stoiska oglądając, wąchając i smakując lokalne frykasy. Po dość długich wędrówkach i całkiem obfitych zakupach ustawiłam się w kolejce po pięknie pachnące wiejskie kiełbaski. Przede mną stała starsza pani ( na moje oko po 70-tce ). Właśnie nadeszła jej kolej. Pani poprosiła sporą ilość tych pięknych podwędzanych super naturalnie wyglądających wsiowych kiełbas, na które ja też miałam chrapkę. Pan zważył i zaczął pakować do ekonaturalnej papierowej torby. Pani jednak przerwała mu tę czynność i stanowczo poprosiła: " dorównać proszę". Zapadła chwilowa cisza, bo pan widać nie zrozumiał prośby. Nie zrozumiałam jej też ja, z ciekawością gapia zaczęłam się jednak przyglądać sytuacji. Pani wytłumaczyła, że kiełbasa nie wyglada ładnie i po prostu chce, żeby pan odciął nożem poszarpany (rwany) brzeg. Te piękne wsiowe kiełbasy rwane krzywo jak leci pani kazała odkroić nożem, żeby ładnie wyglądały. No tak. Bo takie rwane to pewnie nie estetyczne. Ale na pewno higieniczne, bo pan rwał w rękawiczkach. Sama widziałam.
Kupiłam swój przydział wędlin i poszłam dalej. A tam najbrzydsze jabłka, jakie w życiu widziałam, najbrudniejsze marchewki i najmarniejsze papryki. Rzuciłam się na nie jak szalona, zgodnie z zasadą, że im brzydsze tym zdrowsze. A jak bonusowo w środku siedzi robak, to wygrana na loterii. A może trochę ze smutku, że starsza pani nie chciała rwanej kiełbasy? Bo przecież tak naturalnie i pięknie wyglądała. Ech, takie z nas społeczeństwo pefekcjonistów. Tak czy owak nakupiłam wspaniałych smakołyków, zgarnęłam rodzinę i wróciliśmy do domu.

Kiedy tak oglądałam moje trofea pomyślałam sobie z rozżewnieniem, ile to razy gardziłam brzydkimi robaczywymi jabłkami spod drzewa i jak często wymyślałam, że nie będę takich jeść, a teraz? Teraz sama wybieram najbrzydsze i cieszę się tym, że nierówne, że naturalnie wyglądające, poszarpane i krzywe.

I powiem Wam, że ja tam lubię takie rwane, naturalne i wsiowe. Czasem zdarzy mi się nawet wcinać kiełbachę już w drodze do domu, bo tak mi zalatuje spod wózka, że nie mogę się powstrzymać. Ale nie ukrywam, że zdarzy mi się również pogrymasić nad wyborem awocado w sklepie ;) podobnie jak pani nad nierówno odciętą kiełbasą. Każdy z nas ma swoje dziwactwa. I kropka.