METODA KAWAŁKA CAMEMBERTA



Przypomina mi się taka sytuacja. Siedzimy przy stole, jemy obiad. Na deser sa maliny. Córeczka zjadła obiad pierwsza i zabiera się do deseru. Ja podążam za nią, na koniec mąż. Wszyscy jemy po równo, choć ja w pewnym momencie się zatrzymuję i kończe z malinami. Myślę sobie, że skoro aż tak córci smakują, a tak razdko zjada tyle owoców za jednym posiedzeniem, to odstąpie jej swoje. Taka jestem miła i wrażliwa na potrzeby mojego dziecka. Mąż niewzruszony zajada maliny na równo z córka. Lekko wkurzona, że on taki niedomyślny szturcham go i mówię, żeby zostawił trochę dla niej. Mąż patrzy na mnie zdziwiony, jakby nie rozumiał, o co chodzi i odpowiada, że on przecież zjadł tylko kilka, a też lubi maliny. Tym razem już nieźle poirytowana mówię mu, że ona tak rzadko je owoce, że naprawdę możemy zostawić wszystkie dla niej, a sami nadrobić czymś innym. No i dodaję oczywiście, że z niego egoista. No bo przecież my dorośli potrafimy zrezygnować z jednej rzeczy na koszt drugiej. Plus jestśmy rodzicami, którzy zawzsze myślą o dobru własnych dzieci. A dobro dzieco ponad wszystko! Mąż kończy jeść maliny bez słowa, a ja podsumowuję, że córeczka może zjeść wszystkie.

FRANCUSKA MĄDROŚĆ

Jakoś tak sie złożyło, że ostatnio przeczytałam 2 fajne książki, ogólnie rzecz ujmując o francuskim podejściu do życia i o francuskim sposobie wychowania. Jakoś tak się w moim życiu również ułożyło, że jestem żoną francuskiego męża i wszystko, co dotyczy kultury francuskiej bardzo mnie interesuje.
Zauważyłam, że część rzeczy, o których czytałam w obu książkach pokrywa się z obserwacjami, które poczyniłam spędzając czas z moją francuską rodziną, część żyjąc od x lat z moim mężem. Część zwyczajnie mi się spodobała i zdecydowałam przenieść je do mojego własnego życia.

Ujęła mnie prostota w podejściu do życia francuzów, nie komplikowanie spraw, radość z małych rzeczy, uprzejmość, zwracanie uwagę na rytuały i równość w traktowaniu domowników. Szukanie pozytywów w każdej czynności, radość ze spędzania wspólnego czasu i konsekwencja oraz dyscyplina w wchowaniu. I kwestia dzielenia się, która uderzyła mnie obuchem w głowę i otworzyła jedną z tych klapek, które dziwnym trafem nigdy nie chcą się otworzyć.

SŁODKIE OLŚNIENIE

Kiedy tak czytałam jedną z ksiązek na plaży podczas tegorocznych wakacji i rozmyślałam o francuskim podejściu do życia, mąż wrócił z dziećmi z piekarni i cudnym zapachem świeżych pączków wyrwał mnie z toku rozmyślań. Odłożyłam książkę i zajęłam się sprawami przyziemnymi. Dla mnie był pączek, dla córeczki bułka z sezamem, dla męża ciastko z jabłkiem. Córeczka dosłownie pochłonęła swój przydział i zaczeła się czaić na mojego pączka. Nieświadoma niczego dałam jej tzw. gryza, a zaraz potem następnego. W końcu popatrzyłam na nią z matczynym rozczuleniem i pomyslałam sobie, że jak mogłabym nie dać jej reszty mojego pączka, skoro aż tak jej smakuje. Nic mi się nie stanie, jak zjem coś innego w zmian. Przecież dzieci zawsze stawia sie na pierwszym miejscu. Oddałam zatem córci resztę mojego pączka, a sama zadowoliłam się kruchym nieżwieżym ciastkiem. Kiedy tak jednak patrzyłam na nią pochłaniającą mojego pączka z nieziemskim apetytem, czułam jak cieknie mi ślinka i nie powstrzymalam się, zeby nie poprosić ją o małego gryzka. ( Odwrócenie sytuacji, ironia prawda?) Córcia zgodziła się ochoczo. Ugryzłam więc. Tu nastapiła długa cisza i nagły krzyk. Płacz. Atak histerii. Co się stało? Córeczko? Wszystko w porządku? Pomiędzy jednym płaczem a drugim usłyszałam: Za dużo ugryzłaś, teraz nic dla mnie już nie zostało...Hej, czy ja dobrze słyszę? Pomyślałam. Przecież to mój pączek. To ja go poświęciłam i na koniec jeszcze jestem tą złą. I nagle doznałam olśnienia. Nie wiedzieć czemu przypomniała mi się sytuacja z malinami i fragment z obu francuskich książek opisujący podobne sytuacje dotyczące sera camembert. We Francji często pod koniec posiłku serwuje się sery. Każdy członek rodziny niezależnie od wieku i statusu ma prawo do kawałka sera tej samej wielkości, co pozostali członkowie rodziny. Mąż potwierdził prawdziwość tej tradycji i dodał, że tak samo było w przypadku innych rzeczy, nie tylko sera. Zawsze taki sam kawałek dla każdego. Nikt niczego nikomu nie oddaje, bo niby czemu miałby to robić? I to wszystko nagle mi się przypomniało. Kiedy córeczka tak strasznie płakała za swoim-moim byłym pączkiem.

METODA KAWAŁKA CAMEMBERTA

Po co się dzieliłam? Jak mogłam wcześniej nie zauważyć mądrego podejścia mojego męża? Dlaczego oddaje córce coś, co lubię i co też mi się należy? Dlaczego uczę ją, że jej się należy więcej niż innym? No i do jasnej kaczki dlaczego wychowuję kolejną istotę, która będzie miała pretensje do całego świata, że czegoś nie dostała albo oczekiwania, że powinna dostać, bo tak nauczyła ją jej własna mama...która tak bardzo lubi się poświęcać...
Uświadomiłam sobie, że rezygnyjąc z siebie i oddając córce przysłowiowego kęsa, wyrządzam jej całkiem sporą krzywdę. Uczę jej pretensji do życia i ludzi, bycia niezadowolonym i wymagającym. I koduję w niej niechciane wyrzuty sumienia. Bo przecież ona wie, że mi też pączek smakował. A ja jej go oddałam. I ona go zjadła. Poświęciłam się i ona ma pewnie tego świadomość.
Jeśli zrobiłabym tak raz, no to byłabym super mamą, która potrafi się dzielić, ale jeśli robię tak codziennie, to jestem mamą nieświadomą swoich czynów.

Mój francuski mąż jest ucieleśnieniem świętego spokoju. Jest cierpliwy i uczynny. Nigdy nie ma do nikogo pretensji ani żalu. Nie zazdrości ani nie oczekuje. Przyjmuje życie takie, jakie jest. Cieszy się z tego, co ma. Ja się denerwuję, że ktoś nam zajechał drogę, a mąż nawet tego nie zauważa. Ja wymyślam problemy, a on jest szczęśliwy. I kto na tym lepiej wychodzi? No kto? Pytam sama siebie?

Po tej całej sytuacji uzbrojona w nową wiedzę i nowe przemyślenia całkiem świadomie podjęłam decyzję o NIE DZIELENIU się i skorzystaniu z francuskiej metody "kawałka camemberta". Obiecalam sobie rownież, że o wiele cześciej będę obserwować z uwagą i słuchać mojego mądrego francuskiego męża. Może jeszcze czegoś fajnego się od niego nauczę i może uda mi się zmienić kolejny element w moim polskim podejściu pt" bo mi się należy" ;)



C'EST MOI QUI DECIDE


C'est moi qui decide!


Bardzo lubię ten prosty francuski zwrot - c'est moi qui decide. Oznacza on: To ja decyduję, to ja podejmuję decyzję. Po polsku ta prosta kwestia brzmi dosć miękko, natomiast po francusku wydźwięk tego zwrotu jest twardy i słychać w nim decydującą moc. Dla mnie samej i w odniesieniu do mojego życia oznacza on tyle, co: To ja podejmuję decyzje w tym domu, to ja jestem kapitanem tego okrętu.

Używam go dla samej siebie, kiedy potrzebuję wzmocnić swoją samoocenę, swoją rację, słuszność podejmowanych decyzji. Często stosuję go w swojej głowie w odniesieniu do różnych sytuacji związanych z dziećmi. I wtedy, kiedy muszę być stanowcza. Kiedy na przykład córeczka nie chce się rano ubierać i urządza z tego powodu histerię, nie wdaję się z nią w dyskusję o koniecznosci założenia ubrań, bo po pierwsze nie mam na to czasu, a po drugie uważam, że w takiej sytuacji nie ma to sensu. Zamiast tego przypominam sobie w głowie ten zwrot, upewniam się, że pamiętam, kto w tym domu jest stroną decydującą, idę do pokoju córci i mówię spokojnym, ale stanowczym tonem, że ubrania leżą na krześle i że ma 5 minut, żeby je założyć. Wychodzę i idę sama się szykować. Córcia jeszcze chwilę marudzi, a po kilku minutach przychodzi do mnie ubrana z pytaniem, czy ma jeszcze czas na zabawę.
Ten prosty zwrot porządkuje coś w mojej głowie, pomaga mi nabrać dystansu do sytuacji i przede wszystkim sprawia, że moja reakcja jest adekwatna. Bo skoro ja tu decyduję i to ja jestem kapitanem, to mam wystarczająco dużo autorytetu, a to co mówię jest proste i zrozumiałe dla innych. Używam prostych, jasnych komunikatów i jestem słyszalna. Czyli nie muszę powtarzać tego, co powiedziałam. Nie muszę się denerwować ani krzyczeć. No właśnie, kiedy noszę ten zwrot w swojej głowie, nie potrzebuję krzyczeć ani podnosić głosu. Poczucie mojej wartości i sprawczości rodzicielskiej jest na tyle silne, że nie mam potrzeby odwoływania się do agresji.

Kiedy powtarzam - 'C'est moi, qui decide' zamykam się w łazience, patrzę w lustro i mówię to bardzo głośno, pewna siebie i zdecydowana. Powtarzam kilka razy, wychodzę i czuję, że panuję nad sytuacją. I tak czasem kilka razy dziennie. 

Na mnie działa i ustawia mnie na właściwe tory. Może przyda się i tobie? Spróbuj i poczuj francuską siłę tego przekazu :) A może ty też masz proste zwroty, które powtarzasz sobie codziennie, żeby przypomnieć sobie o swojej sile?

C'est moi qui decide - se mła ki desid ( wymowa )


ŚMIEJ SIĘ NA ZDROWIE




Potrzebujesz śmiechu, aby być zdrowym i szczęśliwym. Szczery śmiech uwalnia stres, pobudza energię i zwiększa produkcję endorfin, czyli hormonów szczęścia. Śmiech sprawia, że czujesz się lepiej fizycznie i psychicznie. Poza tym śmiejąc się zarażasz wszystkich wokoło i sprawiasz, że więcej osób jest w dobrym humorze. Nie zapominaj również, że kiedy się śmiejesz jesteś piękniejszy :)

To takie proste i nic nie kosztuje. Spróbuj.


Zrób takie ćwiczenie: Śmiej się jak dziecko, które prycha mlekiem.

"Zaśmiej się.
Zrób to teraz.
Zacznij się śmiać. Najpierw Twój śmiech będzie udawany. Wymuś go. Wkrótce stanie się naturalny.Zacznie żyć swoim życiem.
śmiej się 3 razy dziennie. Niech to będzie głęboki śmiech, sięgający aż do przepony. Śmiej się, gdy stoisz w korku. Gdy leżyz w łóżku. Podczas kąpieli. Wszędzie.
Nawet teraz.
Potrzebujesz powodu?
Przecież to jest śmieszne samo w sobie.
Możesz śmiać się bez powodu.
No, dalej.
Pokaż." J.Vitale

Zobacz, jak to działa :)
https://www.facebook.com/video.php?v=10203238085056737

MASAŻ NIE TYLKO DLA NIEMOWLĄT - CZYLI JAK MASOWAĆ STARSZE DZIECKO

Źródło
Masaż Niemowląt automatycznie kojaży nam się z masażem niemowlaczków. I słusznie. Ale tylko w pewnym sensie. Masaż jest to umiejętność, którą zdobywamy raz na całe życie i możemy masować naszego malucha tak naprawdę do momentu, do którego on nam pozwoli. Jeśli jesteśmy konsekwentni i po prostu masaż lubimy, to możemy masować nasze dziecko nawet do wieku nastoletniego. Oczywiście wraz ze wzrostem dziecka adoptujemy techniki masażu do jego wieku, możliwości i upodobań.

Umowna granica wieku

Zazwyczaj podaję się granicę wiekową dzieci, które mogą być masowane od około 6 tygodnia do 8 miesięca życia. Co sie za tym kryje? Jest to bardzo umowna granica wieku dziecka, które może uczęszczać na zorganizowany kurs masażu. Tak naprawdę chodzi o to, że im maluszek jest mniejszy, tym rodzicowi jest łatwiej się nauczyć technik masażu podczas zorganizowanych zajęć. Bo im dziecko jest młodsze, tym jest mniej ruchliwe i rodzic może się skupić tylko na samej nauce. Zasada ta działa dokładnie tak samo w drugą stronę. Dziecko można zacząć masować już kilka dni po jego przyjściu na świat. Na kursie podaje się wiek 6 tygodni ze względów bezpieczeństwa. 6 tygodniowy maluszek jest zazwyczaj po pierwszych szczepieniach i jest już na tyle duży, żeby uczestniczyć w zajęciach grupowych.

Z pewnością łatwiej do masażu adoptują się młodsze dzieci. Maluch, który jest przyzwyczajony do masażu od pierwszych miesięcy życia, który jest masowany regularnie, prawdopodobnie polubi takie rytuały i będzie chciał, żeby rodzic kontynuował je jak najdłużej. Nie oznacza to jednak, że starsze dziecko, które nigdy nie miało styczności z masażem, nie ma szansy na bycie masowanym. Jeśli odpowiednio się do tego przygotujemy i dostosujemy techniki masażu do wieku i możliwości dziecka, możemy się zdziwić efektami.

Jak masować starsze dziecko?

Poniżej znajdziecie kilka wskazówek przydatnych w nauce masowania starszego malucha.


1. Wiek dziecka.

Kluczową kwestią jest zaadoptowanie technik masażu do wieku dziecka i jego aktualnych możliwości. Jeśli masujemy kilkumiesięczne niemowlę, to robimy to zazwyczaj, kiedy dziecko leży. Nie jest ono jeszcze zbyt ruchliwe, zazwyczaj jeszcze nie siedzi, więc wykorzystujemy najbardziej naturalną pozycję masażu - leżącą. Kiedy  jednak masujemy dwu, trzy - letniego malucha, rzadko kiedy zdarza się, że jest on chętny do przyjmowania masażu w pozycji leżącej. Szybciej się przekona do technik masażu, kiedy będzie siedział i widział dokładnie, co robimy.. Ważne jest rozpoznanie możliwośc malucha w danym momencie.


2. Sytuacja

Bardzo ważna jest sytuacja, w jakiej masujemy dziecko. I tu obowiązuje podobna analogia, jak powyżej . Kiedy masujemy trzymiesięczne niemowlę, zazwyczaj robimy to w spokojnej atmosferze, przy muzyce, i przygaszonym świetle. Jeśli chcemy masować dwulatka, musimy pogłówkować trochę i popróbować z różnymi sytuacjami, tak żeby znaleźć w końcu, to co dziecko zaakceptuje i polubi. Jeśli Wasz maluch ogląda już bajki, to jest to zawsze dobry moment na masaż. Dziecko zazwyczaj siedzi wtedy spokojnie i jest zrelaksowane. Możecie pobawić się również w masowanie wzajemne. Wy masujecie dziecko, a ono Was. Dzieciom często ta zabawa się podoba i sprawia duzo przyjemności. Możecie masować malucha również w kąpieli. Jeśli siedzi bezpiecznie w wannie, możecie skorzystać i wymasować mu ręce, plecki i stopy. Dobry moment jest również po kąpieli. Po dokładnym wytarciu ręcznikiem, możecie przygotować olejek i pozwolić dziecku samemu wcierać go w jego skórę, przy okazji masując malucha.


3. Odpowiednia pora

Ważne jest również wybranie odpowiedniej pory dnia na masaż. Każde dziecko ma inny rytm. Jedne wieczorem się wyciszają, inne przeciwnie - są wtedy bardzo poirytowane i płaczliwe. Są dzieci, które świetnie funkcjonują wcześnie rano i są takie, które potrzebują kilku godzin, żeby się rozkręcić. Znając swoje dziecko, macie szansę na znalezienie takiego momentu, kiedy dziecko jest w dobrym humorze, w miarę spokojne i niezbyt zmęczone. Z doświadczenia powiem, że odbywa się to na drodze prób i błędów. Zazwyczaj trzeba spróbować masażu o różnych porach dnia i wybrać tę najbardziej odpowiednią na danym etapie rozwoju dziecka.

4. Upodobania dziecka

Pod uwagę zawsze bierzemy upodobania naszego malucha. Pamiętamy o tym, że to dziecko decyduje, czy chce otrzymać masaż danego dnia, czy nie. Nawet niemowlę swoim poirytowaniem i niepokoem pokazuje nam, że ne wyraża chęci bycia masowanym.
Jeśli chcemy zachęcić nasze starsze dziecko do bycia masowanym, musimy pomyśleć o jego upodobaniach, ulubionych zabawach, wierszykach i piosenkach. Tak jak wspomniałam wcześniej, możemy masować malucha, który ogląda bajkę, możemy zrobić masujący pociąg, czyli mama masuje malucha, tata mamę, a maluch lalę albo misia. Można śpiewać piosenkę albo opowiadać wierszyk, dopasowując do rytmu masażu. Dziecko szkolne możemy masować na przykład podczas odraniania lekcji. Pomysłów będzie tyle ile jest dziecki, bo każde jest zupełnie inne i będzie miało inne preferencje. Liczy się kreatywność i wyobraźnia.

Jeśli dobrze się wsłuchamy w nasze dziecko, to z pewnością znajdziemy z nim wspólny rytm masażu. Prawie każdy maluch polubi masaż, jeśli dobrze się do niego przygotujemy i nie będziemy się trzymać jednej sztywno ustalonej zasady. Obserwując malucha i wsłuchując się w język jego ciała, domyślimy się, że czasem potrzebna jest jakaś zmiana. Najczęściej wiąże się ona ze wzrostem dziecka i zmianą jego upodobań.
Jeśli dziecko w pewnym momencie nie chce być masowane, to nie zakładamy z góry, że już masażu nie lubi, tylko szukamy powodu, dla którego maluch przejawia niechęć. Może pora nie jest już odpowiednia, a może sytuacja? Warto przeanalizować i znaleźć powód, po to, żeby masować dziecko, jak najdłużej.

O tym, dlaczego warto masować dzieci, przeczytacie tutaj.


DZIECIĘCE ZMYSŁY



W momencie narodzin wszystkie zmysły niemowlęcia są już gotowe do użycia.
Dziecko może już widzieć, choć jeszcze za mgłą. Czuje smak. Słyszy cię. Odczuwa zapachy. I zdecydowanie odczuwa dotyk.


Zmysł wzroku.

Zaraz po narodzinach Twoje dziecko może się w ciebie wpatrywać. Maluszek widzi Cię już całkiem nieźle, choć jego dystans jest wciąż ograniczony do odległości około 20 cm. Co ciekawe, jest to nauralny dystans pomiędzy Tobą a twoim maluszkiem, kiedy trzymasz go przy piersi.
Maluszek uwielbia na Ciebie patrzeć i czasem nawet udaje mu się śledzić twoje ruchy przez krótki okres czasu.
Czasami możesz zauważyć, że niemowlę robi tzw.zeza, co jest zupełnie naturalne i wynika z braku kontroli nad mięśniami oczu. Powinno to zaniknąć w ciągu kilku tygodni.


Zmysł słuchu.

Niemowlęta w momencie narodzin słyszą już bardzo dobrze. Możesz zauważyć,że maluszek odwraca główkę w twoim kierunku, kiedy mówisz. Niemowlę zdecydowanie preferuje głosy, które słyszało, będąc jeszcze w macicy. Możesz zauważyć, że twoje dziecko zdecydowanie się ożywia, kiedy słyszy twój głos - jest to bardzo naturalna reakcja, uwarunkowana ewolucyjnie, a wynikająca z faktu, że tylko dzięki Tobie może przetrwać.
Twój maluszek na początku nie polubi prawdopodobnie nagłych głośnych głosów i dzwięków. Może na nie zareagować lękiem, a nawet płaczem. Z kolei dzwięki monotonne o stałym natężeniu, takie jak pralka, odkurzacz czy suszarka do włosów mogą na maluszka wpłynąć kojąco i uspakajająco.
Prawdopodobnie wynika to z faktu, że te dzwięki przypominają maluszkowi ten specyficzny szum, który słyszał, mieszkając jeszcze w macicy.



Zmysł smaku.

Niemowlęta są w stanie odróżnić różne smaki już od urodzenia. Eksperci twierdzą nawet, że maluchy mają bardziej wysublimowany smak, niż dorośli.
Badania pokazują, że niemowlęta, kórym podano butelki z wodą i butelki z wodą słodką o różnym stopniu słodkości, zawsze wybierały najsłodszą wodę.


Zmysł węchu.

Niemowlęta mają wyjątkowo wrażliwy zmysł węchu. Potrafią odróżnić mleko matki od mleka innej kobiety i zdecydowanie chetniej piją to pierwsze. Często to właśnie dzięki temu zmysłowi są w stanie znaleźć pierś matki. Maluszki mają również preferencje co do pewnych zapachów. Potrafią okazać niezadowolenie, kiedy coś im się nie podoba i przeciwnie, wiedzą, kiedy zapach im odpowiada.


Zmysł Dotyku.

Wszystkie dzieci uwielbiają być przytulane i trzymane na rękach.
Kiedy tulisz maluszka, odgłos bicia twojego serca i ciepło twojego ciała uspokaja go i sprawia, że czuje się ono bezpieczne.
Odkryto, że niemowlęta, a szczególnie te urodzone przedwcześnie, uwielbiają kontakt skóra do skóry, czyli tak zwane kangurowanie. Badania pokazują, że dzieci, które są kangurowane codziennie przez zaledwie kilka minut, przybierają na wadze o wiele szybciej i lepiej się rozwijają.
Do tej pory uważano, że niemowlęta są zbyt niedojrzałe, by odczuwać ból. Ostatnie badania pokazują jednak, że maluzki odczuwają ból dokładnie w ten sam sposób, co dorośli, a czasem nawet bardziej.
Będąc jeszcze w macicy, dziecko zawsze się odsuwa podczas mocnego bodźca z zewnątrz.
Dotyk jest bardzo ważny dla rozwoju emocjonalnego dziecka. Im wiecej maluszek jest tulony, tym lepiej się rozwija i tym jest spokojniejszy i szczęśliwszy.