DLACZEGO WARTO JEŚĆ WSPÓLNE POSIŁKI

Wiele razy już wspominałam, jak bardzo lubię domowe rytuły i tradycje. Myślę, że dzięki nim nasze życie jest piękniejsze, ciekawsze i bardziej wartościowe. Moją miłość do tradycji wyniosłam z domu rodzinnego i staram się teraz kultywować ją w moim własnym.



Od zawsze bardzo ważnym elementem domowego ogniska było dla mnie wspólne jedzenie posiłków przy stole. I cała oprawa z tym związana. Wspólne nakrywanie do stołu, wspólne oczekiwanie, rozmowy i uwaga skupiona całkowicie na sobie nawzajem. Taki wyjątkowy czas, kiedy cała rodzina spotyka się w jednym miejscu i cieszy się wspólną chwilą. Ten czas, kiedy nic ani nikt nam nie przeszkadza. Nie ma w zasięgu ręki komputera ani telefonu. Zabawki i obowiązki czekają na póżniej. A my po prostu rozmawiamy o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia i o tym co jest dla nas aktualnie ważne. Pytamy się nawzajem, jak było w pracy, w przedszkolu, planjemy, żartujemy, śmiejemy się. Każdy ma szansę być wysłuchanym i usłyszeć to, co chcą powiedzieć inni. Ten czas to przyjemność dla nas wszystkich, to ważny czas w ciągu dnia.

Dlaczego wspólne posiłki rodzinne są tak ważne?

Budujemy rodziną tradycję.
Poprzez wspólne siedzenie przy stole i celebrowanie posiłków uczymy dzieci wartości i tradycji. Jest to bardzo ważny i piękny element życia, który pokazuje nam, jak ważna jest rodzina, dom i domownicy. Tradycja nadaje życiu rodzinnemu głębszy wymiar, a raz zaszczepiona w dzieciństwie pozostaje z nami przez całe życie.

Dajemy poczucie bezpieczeństwa i stabilności.
Celebrując wspólne posiłki, pokazujemy dzieciom i sobie nawzajem, jak jesteśmy dla siebie ważni. Kiedy do stołu zasiada mama, tata i rodzeństwo, jest to prosta informacja dla dziecka, że jesteśmy rodziną, kochamy się i wspieramy. Taki rytuał codziennych wspólnych śniadań, obiadów albo kolacji wzmacnia w dziecku poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Maluch wie, że jest to ważny moment w ciągu dnia, czuje się bezpiecznie, bo wszystkie kochające go osoby są wkoło, słuchają go, śmieją się i miło spędzają czas.

Wpływamy pozytywnie na nasze samopoczucie
Kiedy spędzamy czas razem przy stole w gronie rodzinnym, poprawia się nasze samopoczucie psychiczne, jesteśmy bardziej radośni i mniej sfrustrowani Czujemy się wartościowi i ważni. I przede wszystkim nie jesteśmy samotni. Człowiek jest istotą społeczną i nie jest dla niego czymś naturalnym - jedzenie w odosobnieniu. Czasem nabywamy takich przyzwyczajeń z różnych powodów, ale to nie oznacza, że one nam służą. Im wiecej czasu spędzamy w towarzystwie bliskich nam osób, im więcej w tych relacjach radości i beztroski, tym jesteśmy szcześliwsi.


Wzmacniamy relacje rodzinne, poczucie więzi, miłości, bliskości.
Wspólne jedzenie przy stole to stały element, który łączy całą rodzinę. Sam stół jest symbolem jedności, czegoś, co nas łączy. Kiedy zasiada przy nim cała rodzina, dzieje się to w określonym celu. Po to, żeby zjeść posiłek, żeby spędzić ze sobą czas, żeby porozmawiać, popatrzeć sobie w oczy, pośmiać się. Sytuacja przy stole wymaga od nas pewnego skupienia na pozostałych członkach rodziny. Wymaga kontaktu w cztery oczy i wspólnej rozmowy. Dzięki temu zacieśniamy więzy z dziećmi i partnerem, zbliżamy się do siebie i czujemy się kochani.

Uczymy budowania relacji w grupie
Rodzina to pierwsza forma grupy społecznej, z którą się spotykamy. Aby zjeść wspólnie posiłek, trzeba go najpierw przygotować, nakryć do stołu, wyłączyć telewizor, zawołać wszystkich domowników, usiąść przy stole, jeść i rozmawiać. Ta sytuacja wymusza na nas duże zaangażowanie, a także uczy dzieci pomagania i współistnienia z rówieśnikami. Uczy słuchania i mówienia, a także szacunku do innych i cierpliwości. Ta umiejętność z pewnością przyda się w budowaniu relacji.

Skłaniamy do próbowania nowych potraw
Kiedy każdy z domowników dostaje na talerzu taką samą potrawę, jest większa szansa, że dziecko jej spróbuje. Zachęcone tym, że jedzą ją inni, będzie miało więcej odwagi oraz ciekawosci do poznawania nowych smaków. Wspólne jedzenie posiłku, jeśli nie jest okraszone krzykiem i zmuszaniem dziecka do jedzenia, może być bardzo fajną zabawą i zachętą do próbowania nowych potraw.

Dajemy możliwość rozmowy i wymiany doświadczeń.
Narody południowe, takie jak Włosi, Grecy, Hiszpanie są znani ze swojej pasji jedzenia wspólnych rodzinnych posiłków i celebrowania ich godzinami. I nie o jedzenie tu tylko chodzi. Ogromne znaczenie ma tu wymiar społeczny. Liczy się czas spędzony z rodziną, liczy sie zabawa, rozmowa i śmiech. Liczy się 'tu i teraz', brak pośpiechu i bycie razem. Wspólny posiłek powinien być przyjemnością dla wszystkich. Jest to wspaniała okazja, żeby nauczyć dzieci, że to jest czas dla nich, czas rozmów i zwierzeń. Rozmawiając przy posiłku, uczymy dzieci zaufania do nas oraz tego, że można i warto rozmawiać o wszystkim. Taka umiejętność i otwartość z pewnością zaowocują w przyszłości.


Każda rodzina powinna jeść wspólnie przynajmniej jeden posiłek dziennie. Śniadanie, obiad bądź kolację. Często godziny pracy obojga rodziców są rozbieżne i trudno ustalić dogodne pory. W takiej sytuacji warto czasem zmienić pory dotychczasowych posiłków i dostosować je do godzin pracy. Wiele rodzin je na przykład wczesne śniadanie i późną obiadokolację, właśnie po to, żeby spędzić ten czas razem. Naprawdę warto czasem nagiąć dotychczasowy tryb życia, żeby skorzystać z tak wspaniałej okazji bycia razem. Szczególnie w naszym zabieganym świecie.

Do wspólnych posiłków warto zapraszać dzieci już w jak najmłodszym okresie życia. Trzymiesięczne niemowlę może asystować rodzinie przy posiłku, siedząc w bujaczku i obserwując, co się dzieje. Sześciomiesięczny maluch może siedzieć już w wysokim krzesełku, kiedy wszyscy są razem przy stole  i próbować swoich pierwszych smakołyków. Jeśli nauczymy dziecko, że wspolny posiłek jest ważnym elementem w naszej rodzinie, unikniemy problemów z niechęcią siedzeia przy stole, uciekaniem i bieganiem rodziców z łyżeczką po całym domu.

PYSZNE MAŚLANE HERBATNICZKI


Ostatnio pisałam Tu, że wspólne gotowanie wraz z dzieckiem to wspaniała zabawa i cudnie spędzony czas. A wspólne pieczenie to po prostu czysta frajda. Można zagniatać ciasto, można wykrawać kształty i podsypywać mąką. A potem wspólnie czekać, aż ciasteczka się upieką i wystygną.  I zajadać ze smakiem :) Dla dziecka to prawdziwy raj!

Wraz zcóreczką uwielbiamy takie zabawy. Przy okazji ostatniej naszej wizyty w Ikei, znalazłyśmy rewelacyjne foremki w kształcie zwierzątek. Amelci tak się spodobały, że musiałyśmy piec ciasteczka jeszcze tego samego dnia. Tym razem skorzystałyśmy z prościutkiego przepisu z mojej ulubionej strony Moje Wypieki. Są to maślane herbatniki, bez dodatku proszku do pieczenia, więc myślę, że idealne dla najmłodszych dzieciaczków. W przepisie są jajka, więc ciasteczka prawdopodobnie sprawdzą sie dla maluszków dopiero po roku życia. Robi się je szybciutko i bardzo prosto (ciasto prawie się nie klei), ciasteczek wychodzi bardzo dużo (z połowy składników wyszły nam 2 duże blachy). Do wykrajania kształtów możecie użyć form do ciasteczek, kubka, kieliszka, albo zwykłego noża. Wszystko zależu od tego, czym dysponujecie i na jakie kształty macie ochotę.
Herbatniki smakują wybornie! Koniecznie spróbujcie :)

Przepis na ciasteczka znajdziecie Tutaj
Foremki w kształcie zwierzątek znadziecie Tutaj.





RELACJA Z WARSZTATÓW "ŚWIADOMA MAMA" -KATOWICE/10 PAŹDZIERNIKA 2013


10 października, czyli niecałe 2 tygodnie temu, miałam okazję uczestniczyć w warsztatach dla mam w ciąży i rodziców z dziećmi, zorganizowanych przez Świadomą Mamę w Katowicach. Był to jeden z cyklu darmowych warsztatów dla przyszłych i obecnych rodziców, organizowanych w wielu miastach Polski, przy udziale specjalistów. 

Bardzo lubię tego typu inicjatywy. Jako mama, sama wiele razy korzystałam już z podobnych warsztatów oraz konferencji. Tym razem jednak wystąpiłam na spotkaniu w roli eksperta - psychologa oraz instruktora masażu niemowląt. Miałam okazję opowiedzieć obecnym rodzicom, dlaczego tak ważny jest dotyk w życiu dziecka oraz czym jest masaż niemowląt, w jaki sposób wspiera rozwój dzieci i dlaczego warto go stosować. Podczas mojego wystąpienia pokazałam również podstawowe techniki masażu na mojej lali, a 3 odważne mamy, masowały maluszki wraz ze mną (jedna mama w ciąży również korzystała z pomocy lali). Za odwagę jeszcze raz mamom dziękuję!
Dziękuję również organizatorom warsztatów za zaproszenie do udziału w spotkaniu, a wszystkim rodzicom za aktywne słuchanie i wszystkie miłe słowa oraz pytania, które otrzymałam po warsztatach. Bardzo się cieszę, że miałam okazję podzielić się z tak dużą publicznością moją ideą rodzicielstwa pełnego miłości oraz czułego dotyku, a także ideą masażu niemowląt, którego uczę i promuję od kilku lat.

Jeśli macie okazję wziać udział w podobnych inicjatywach, organizowanych w waszych miastach, to koniecznie się zapiszcie i skorzystajcie. Zawsze na tego typu spotkaniach, można dowiedzieć się nowych, ciekawych rzeczy i skorzystać z porad ekspertów. Dla mam zazwyczaj przewidziane są upominki, a także fajne nagrody. Poza tym, czasem sama świadomość bycia jedną z wielu mam, potrafi nam dodać otuchy oraz wiary w nasze siły, a także sprawić, że nie będziemy się czuły osamotnione w naszych codziennych zmaganiach. A to chyba jedna z najwazniejszych rzeczy na naszej rodzicielskiej drodze.

Pełną relację ze spotkania, znajdziecie Tutaj.

Pokazuję, jak masować dzidziusia na mojej lali, a mamy masują swoje maluszki.

Pokaz jogi dla kobiet w ciąży, przy aktywnym udziale mam.

Stoiska z produktami ora gratisami dla rodziców.

Nagrody rozdane pod koniec warsztatów.


Dziękuję Świadomej Mamie za udostępnienie zdjęć.

DZIECIAKI ŚWIATA - KSIĄŻKA GODNA POLECENIA

Dzieciaki Świata. Książka Martyny Wojciechowskiej. Prezent urodzinowy od mojej kochanej przyjaciółki. Wspaniała lektura zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci. Napisana przez dziennikarkę z pasją odkrywania i miłością do najmłodszych. Oceniona i skorygowana przez córkę tejże dziennikarki. W rezultacie to książka napisana przez mamę i córkę, z perspektywy bardziej dziecka jak dorosłego. 

Kolorowa, pełna zdjęć i obrazów. Przepięknie wydana. Wspaniale się czyta i przegląda. Przybliża czytelnikowi świat dzieci w innych krajach i innych kulturach. Opisuje, radzi, uczy, rozbawia. Zadaje pytanie i zmusza czytelnika do znalezienia na nie odpowiedzi. Ta książka to świetny pomysł na twórcze spędzenie czasu z maluchem. Muszę przyznać, że czytając historię małych bohaterów, z różnych krańców świata, nie mogłam się zupełnie oderwać od lektury i znów zamarzyło mi się zwiedzanie zakamarków świata oraz poznawanie ludzi i ich pięknego świata.

"Zastanawiasz się czasami, jak mieszkają Dzieci w innych miejscach na świecie? Mają całkiem inne domy, na przkład takie zrobione z gliny i liści, nie mają łóżek, więc śpią na podłodze, nie mają lalek i samochodzików. Są takie Dzieci, które nie maja ubrań, nigdy nie były u lekarza, nie jadły lodów, nie wiedzą co to jest telewizor...Ale są szczęśliwe! " . Fragment książki "Dzieciaki Swiata".

Szczerze polecam!



HISTORIA MASAŻU NIEMOWLĄT

Vimala McClure

Historia Masażu jest bardzo piękna i wzruszająca i warto, żeby każdy ją poznał. Usłyszałam ją po raz pierwszy kilka lat temu na kursie Masażu Niemowląt, potem czytałam wiele razy w książce i zawsze opowiadam jej skróconą wersję na wstępie warsztatów masażu, które prowadzę. Ta historia wspaniale oddaje sens i ideę masażu i dotyku w życiu człowieka. Pokazuje, jak wiele możemy zaoferować drugiemu, o wiele więcej niż dobra materialne.

 Vimala McClure i jej historia

Wiele lat temu, młoda dziewczyna Vimala McClure podczas swoich studiów i pracy w Indiach, dokonała zdumiewającego odkrycia. Zobaczyła, jak ważny jest tradycyjny masaż niemowlęcia ze względu na jego kojące właściwości i na rolę, jaką odgrywa w komunikacji niewerbalnej między rodzicem a dzieckiem. Indyjskie mamy masują regularnie wszystkich w swojej rodzinie i przekazują te umiejętności swoim córkom, które z kolei później masują swoje rodziny i w przyszłości uczą masażu swoje córki. Wiedza, która przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, staje się cześcią życia i tradycji indyjskiej.

Vimala zafascynowała się masażem niemowlęcym. Na tę fascynację wpłynęło kilka sytuacji, z którymi zetknęła się na swojej drodze. Te sytuacje otworzyły jej serce i umysł na dotyk i miłość przekazywaną poprzez ludzkie ręce.

Sierociniec

Podczas swojego pobytu w Indiach, pracowała w bardzo biednym sierocińcu. To tam zafascynowała się tym, co widziała. Najstarsze dzieci masowały te młodsze regularnie każdego dnia. Był to rodzaj dotyku, z którym nigdy wcześniej się nie spotkała. Dzieci, pomimo skrajnie ubogich warunków, w jakich żyły, były zawsze uśmiechnięte, radosne i wyglądały na szczęśliwe. Obserwowała te dzieci i myślała o tym, jak wiele potrafią zaoferować sobie nawzajem. Jak wielką odpowiedzialność biorą jeden za drugiego. I jak pięknie dzielą się szczęściem i uśmiechem z innymi.

Malaria

Zbawiennych efektów masażu Vimala doświadczyła również na sobie samej. Podczas swojego pobytu w Indiach zachorowała na malarię. Kiedy miała bardzo wysoką gorączkę i dreszcze, wszystkie kobiety z sąsiedztwa przyszły do niej, żeby jej towarzyszyć. Masowały ją, tak jak masuje się dziecko, śpiewając przy tym tradycyjne indyjskie pieśni. Vimala w swojej książce wspomina, że nigdy nie zapomni ich dotyku pełnego miłości i ciepła ich rąk. Wyzdrowiała bardzo szybko, a to doświadczenie zaważyło na reszcie jej życia.

Riksza

W dniu swojego wyjazdu z Indii, Vimala jechała rikszą na lotnisko. W pewnym momencie riksza się zatrzymała, a Vimala miała okazję zaobserwować taką oto scenę. Młodziutka matka siedziała praktycznie na ulicy, przed bardzo biednym barakiem, który był jej domem. Na kolanach trzymała niemowlę, które z miłocią i wielkim zaangażowaniem masowała, śpiewajac mu przy tym spokojną piosenkę." Kiedy tak na nia patrzyłam, pomyślałam sobie - w życiu istnieje o wiele więcej, niż sprawy materialne. Miała tak mało, a potrafiła ofiarować swojemu dziecku najpiękniejszy prezent złożony z miłości i poczucia bezpieczeństwa, prezent, który da mu podstawy, żeby być szczęśliwym człowiekiem." Tak o tym doświadczeniu napisała w swojej książce.

Nowy początek

Po powrocie do Stanów, coraz więcej myślała o masażu i o tym wszystkim, czego doświadczyła w Indiach. Myślała o dzieciach, które w tak piękny i szczery sposób okazywały sobie nawzajem miłość. " Być może te dzieci potrafią być tak czułe i empatyczne, dzięki empatii i miłości, której same doświadczyły w okresie niemowlęcym? Być może masaż sprawia, że czują się w nowym świecie bardziej bezpieczne i kochane? Być może masaż sprawia, że malutkie niemowlęce ciała potrafią się lepiej przystosować do świata pełnego bodźców, hałasów, świateł, ruchów - z ciekawością a nie strachem?" Tak rozmyślała Vimala. Kiedy później rozmawiała z indyjskimi kobietami, dowiedziała się, że bezsprzecznie masaż wywiera olbrzymi wpływ na ciało, umysł i ducha ludzi, którzy go otrzymują.

Curriculum

Po urodzeniu pierwszego dziecka, Vimala rozpoczęła codzienny regularny masaż swojego maleństwa. Będąc wcześniej instruktorem jogi, szybko zorientowała się, że część technik masażu jest bardzo do jogi podobna. Połączyłą więc techniki  jogi, którą wcześniej znała, nowo poznane techniki masażu indyjskiego oraz masażu szwedzkiego.
Kiedy jej synek miał 7 miesięcy, stworzyła profesjonalny program i zdecydowała podzielić się masażem z innymi. I tak powstało Międzynarodowe Towarzystwo Masażu Niemowląt, które bardzo szybko otwierało nowe siedziby na całym świecie, promując masaż w wielu krajach. W tym samym czasie badacze akademiccy, zafascynowani coraz bardziej wpływem masażu na ciało i umysł dziecka, prowadzili coraz więcej badań w tym zakresie. Dziś badania sa kontynuowane i wiemy już na pewno, że masaż wspomaga rozwój wcześniaków, że wpływa na podwyższenie ogólnej odporności organizmu, że zapobiega kolkom, że relaksuje i że przede wszystkim wpływa na wzmocnienie niewerbalnej komunikacji pomiędzy dzieckiem a rodzicem i na więź, która się między nimi tworzy.

Dlatego właśnie z tak wielkim uporem namawiam Was codziennie do masowania Waszych maluszków. Nie ma nic piękniejszego, niż pełen miłości i szacunku dotyk, który oferujemy naszemu dziecku. Nie ma nic lepszego, niż czas, który dziecku w ten sposób poświęcamy. Nie zastąpią tego żadne zabawki, ubranka i gadżety. Nasza miłośc okazana poprzez dotyk to najwspanialszy dar, który możemy dać naszemu dziecku!








TYDZIEŃ BLISKOŚCI 7-13 PAŹDZIERNIKA 2013



Kochani, w tym tygodniu obchodzimy TYDZIEŃ BLISKOŚCI. 
Bliskość jest jednym z najwspanialszych i najważniejszych elementów naszego życia i naszych relacji. Wpływa na nasze życie psychiczne i fizyczne. Warunkuje nasze szczęście. Każdy z nas potrzebuje jej jak powietrza. Im więcej jej otrzymujemy, tym bardziej czujemy się kochani, wartościowi i tym bardziej jesteśmy zrelaksowani.
Od momentu poczęcia bliskość ma olbrzymi wpływ na prawidłowy rozwój dziecka. Dlatego tak ważne jest głaskanie, masowanie, przytulanie, kangurowanie, noszenie w chuście, całowanie i mówienie dzieciom, jak bardzo je kochamy. Jak najczęściej i jak najwięcej. W tej kwestii nie ma żadnych ograniczeń :)

Wierzę, że każdy z nas okazuje bliskość dziecku poprzez przytulanie, głaskanie i noszenie. Ale może warto w tym tygodniu spróbować czegoś nowego? Masażu? Kangurowania? Noszenia w chuście? Czegoś, czego jeszcze nie próbowaliśmy, czemu nigdy nie poświęciliśmy wystarczająco dużo czasu.
Nie na darmo te techniki są w ostatnim czasie bardzo mocno propagowane i nagłaśniane. Ich efekty dla relacji dziecko-rodzic są wyjątkowe. Dlatego warto spróbować!

Zachęcam Was do skupienia się na BLISKOŚCI w tym tygodniu w szczególny sposób. Dajmy ją dzieciom, sobie i partnerowi. Bo każdy z nas na nią zasługuje!

Kilka artykułów, które wspaniale wiążą się z bliskością:

1. Bezcenny dotyk.
2. Czym jest Masaż Niemowląt?
3. Krótka insrukcja masażu maluszka.
4. Masaż nie tylko dla niemowląt-czyli jak masować starsze dziecko.
5. Kangurowanie-wspaniały kontakt skóra do skóry.


I  kilka propozycji warsztatowych na ten tydzień:

11 października - 10.00 Pokazowe Warsztaty Masażu Niemowląt w klubokawiarni Mamy Cafe w Krakowie

Zapraszam do lektury i do zapisów!


JESIEŃ INSPIRACJE NIESIE - ZWIERZĄTKA Z LIŚCI



Uwielbiam jesień za jej przecudne kolory, za tony szeleszczacych liści, za kasztany i za inspiracje, które ze sobą niesie. Każda pora roku dostarcza nam mnóstwa 'owoców', z których możemy tworzyć z dziećmi cuda, ale dla mnie jesień jest wyjątkowo twórcza pod tym względem. Z prostych liści możemy zrobić prawdziwe wspaniałości. Zainspirowana zwierzątkami znalezionymi na tym kreatywnym blogu, postanowiłam zrobić podobne wraz z córeczką. Nasze cudaki wyszły takie fajne, że chwilowo chyba oprawimy je w ramki :)

Instrukcja jest zbędna, bo wystarczy przytargać ze spaceru kilka kolorowych, różnokształtnych liści, a potem dopasować je kształtem do zwierzątek, jakie chcemy stworzyć. Jeśli brakuje nam malutkich liści na drobne elementy, to po prostu wycinamy kształty z liści, które posiadamy. Listki przyklejamy na papier i gotowe. Możemy się cieszyć efektami. Dodam tylko, że zabawa jest wspaniała. Od biegania po parku i szukania co ładniejszych liści, po planowanie zwierzątek i ich konstrukcje na papierze. 
Zobaczcie, co udało nam się stworzyć.

Sówka

Myszka

Łoś

Motylek

Słonik