DAJ DZIECKU SPOKÓJ!




Czytam książkę Pameli Druckerman "W Paryżu dzieci nie grymaszą" i już nie starcza mi miejsca, żeby zaznaczać karteczkami ważniejsze fragmenty, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Książkę kupiłam z czystej ciekawości. Jestem związana z Francją bardzo silną więzią i wszystko, co dotyczy tego kraju, niesamowicie mnie ciekawi. Książka przyznam wywarła na mnie spore wrażenie. Czytam ją dość wolno, każdy fragment analizuję na spokojnie. Autorka przedstawia w książce francuski sposób na wychowanie dzieci i życie rodzinne. Porównuje go z systemem amerykańskim. Nie mówi, że któryś jest lepszy czy gorszy od innego. Sama się zastanawia nad pewnymi kwestiami. Odnosi się do różnych autorów, analizuje teorie, rozmawia z setkami rodziców.

Ja już wiem, co we francuskim systemie wychowawczym mi się podoba, a co nie. I napiszę o tym, za jakiś czas. Dziś jednak chciałabym się zatrzymać sekundę przy pewnej kwestii, która według mnie jest niesamowicie ważna i warta zwrócenia na nią uwagi. Kilka razy w książce pojawia się odniesienie do różnych sytuacji, autorów, wypowiedzi rodziców na temat tego, że czasem warto dzieciom dać trochę przestrzeni, spokoju i pozwolić im się bawić samodzielnie. Bez naszej ingerencji, be podpowiadania, bez reagowania.


Daj dziecku spokój!

"Zasada 'dać im spokój' pochodzi wprost od Francoise Dolto, świetej patronki francuskiego rodzicielstwa, która zdecydowanie zalecała, by zostawic dziecko samo, w bezpiecznym otoczeniu, żeby mogło sobie pobałaganić i pomyśleć samodzielnie o różnych sprawach."
Druckerman cytuje za Dolto "Dlaczego matka robi wszystko za swoje dziecko? Ono jest szczęśliwe, jeśli może robić różne rzeczy samo, spędzić ranek na samodzielnym ubieraniu się i zakładaniu butów, jest szczęśliwe, że może założyć seter n lewą stronę, zaplatać się w spodnie, szperać po kątach. że przez to nie pójdzie z mamą do sklepu? Cóż za pech, na całe szczęście!"

No właśnie dlaczego? Po co we wszystkim wyręczać swojego malucha? Po co mu przeszkadzać, kiedy czasem ładnie się bawi sam? Po co podpowiadać w kółko, w co może się bawić, zamiast dać szansę jego wyobraźni? Po co wciąż mówić do dziecka, skoro ono czasem potrzebuje pobyć w ciszy?

Bardzo podoba mi się ten fragment i zasada, żeby czasem dać dzieciom spokój. Myśle, że za często ingerujemy w dziecięcą zabawę i zostawiamy naszym maluchom za mało przestrzeni na samodzielność. Zbyt dużo czasu poświęcamy wymyślaniu zabaw dla dzieci, nie pozostawiając praktycznie żadnego miejsca dla ich wyobraźni. Dajemy im za dużo grających zabawek i zagłuszamy telewizją. Tak jakbyśmy się bali, że dziecko nie poradzi sobie z ciszą, że zacznie marudzić z nudy. A przecież każdy potrzebuje czasem spokoju, ciszy, chwili wytchnienia. Każdy potrzebuje się czasem ponudzić. Właśnie po to, żeby sobie później znaleźć ciekawe zajęcie.

Posłuchaj rady Dolto

Czułe i pełne bliskości rodzicielstwo to nie tylko czas, który poświęcamy dziecku, nie tylko godziny spędzone w domu. To również umiejętności, w jakie wyposażamy malucha. Umiejętności, które dziecko weźmie ze sobą w życie, które później wykorzysta.
Samodzielność i umiejętność organizacji czasu, którą dziecko nabywa podczas chwili zabawy z samym sobą to niesamowicie przydatne w życiu i cenione cechy. Dzięki nim dziecko w przyszłosci ma szansę stać się w pełni autonomiczną jednostką.

Posłuchajmy rady Dolto i dajmy dzieciom odrobinę mądrej i bezpiecznej przestrzeni. Nie reagujmy za każdym razem, kiedy się nudzą. Przyjrzyjmy im się czasem z boku i obserwujmy z zaciekawieniem, jak sobie radzą same. To, że nabałaganią, że nabrudzą, że trochę pomarudzą. To dobrze. Na tym właśnie polega bycie dzieckiem!

22 komentarze:

  1. Bardzo ładnie powiedziane - wydaje mi się, że mamy często boją się, że jeśli nie będą cały czas zajmować się dzieckiem (tzn. przeszkadzać mu) to może będą złymi mamami?

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że masz rację! Mamom może się wydawać, że jeśli nie bawią się z dzieckiem cały czas to w jakiś sposób je zaniedbują.
    Według mnie to wielka sztuka pogodzić bliskość, czułość i czas poświęcany maluszkowi z zaufaniem, brakiem lęku i pewnością co do tego, że dziecko potrzebuje czasem odrobiny samotnosci, nudy, spokoju i wolności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się :) Jak na razie, Mały zaczyna coś co mnie przypomina zabawę. Powyższe słowa wezmę sobie jednak do serca. Swoją drogą, jak patrzę na moje dzieciństwo to chyba dość często "dawano mi spokój". Z 2 braćmi - jednym starszym 9 a drugim 6 lat, zwykle lądowałam z zabawą sama. Efekt - główka pracowała i wymyślała TAAAKIE historie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Olu!
      Myślę, że każdy musi tu znaleźć swój złoty środek ;)
      Bawić się z maluszkiem i wspierać jego rozwój, ale czasem pozwolić mu właśnie popracowac główką samodzielnie (tak jak w Twoim dzieciństwie) :)
      A książkę szczerze polecam!

      Usuń
  4. Muszę sięgnąć po tą książkę.. dużo o niej słyszałam....
    A co do wolności, swobody,to rzeczywiście dajemy jej za mało dziecku ....za bardzo zabawiamy, umilamy czas, a przecież dziecko musi nauczyć się gospodarować czasem.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! A jak już się nauczy gospodarować, to będzie to z korzyścią i dla nas i dla niego :)

      Usuń
  5. W jakimś sensie nie dając dziecku nic - dajemy mu tak wiele!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście przez pewien określony czas. Znalezienie równowagi i wsłuchanie się we własne dziecko to podstawa.

      Usuń
    2. Dokładnie :) Tak jak piszesz - równowaga jest niesamowicie potrzebna!

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię czytać Pani bloga - podoba mi się zwracanie uwagi przez Panią na szacunek wobec dziecka i jego potrzeb. Tak samo zresztą, jak Pani jestem mamą i psychologiem. :)

    Z ciekawości sięgnęłam więc po książkę. Jestem co prawda dopiero na 85. stronie, jednak do tej pory już wiele rzeczy mnie zaniepokoiło. Nie wypowiem się na temat całej książki (ponieważ nie wiem, co będzie na dalszych stronach), a jedynie na temat tej części, z którą się już zapoznałam.

    Nie podoba mi się, że w kolejnym bestsellerze zaleca się zostawianie dziecka, aby się wypłakało (i nie przytulanie go, nie branie na ręce). Wiem, że jest to opisane jako ostateczność, jeśli rodzicom nie udało się "nauczyć" dziecka przesypiać całą noc do czwartego miesiąca życia. Jednakże zarówno cztero-, jak i sześcio-, czy nawet ośmiomiesięczne niemowlęta nie powinny być zostawiane kiedy płaczą. Wydzielający się w takiej sytuacji kortyzol (w dużych ilościach!) zalewa wręcz i ciało i mózg niemowlaka. Jeśli wielokrotnie zostawia się płaczące dziecko samo, ta nadmierna ilość kortyzolu może nawet uszkodzić rozwijający się mózg dziecka. Ponadto dziecko zostawiane, aby się wypłakało, przestaje ufać swoim rodzicom, ponieważ nie ma ich wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebuje. Więź między dzieckiem a opiekunem również cierpi.

    W książce poruszona została również kwestia jedzenia - wydaje mi się dziwne, aby takie maleństwa mogły bez problemu wytrzymać całą noc bez jedzenia, a następnie jadły o wyznaczonych godzinach. To smutne, że ludzie tak bardzo odłączyli się od tego, co najbardziej naturalne. W przyrodzie nie zostawia się potomstwa samego, ponieważ wiąże się to ze zbyt dużym ryzykiem. Tak samo nie karmi się go o określonych porach, tylko wtedy, kiedy jest głodne. I jasne, że my, jako ludzie, wypracowaliśmy zasady życia w społeczeństwie i są one po to, aby żyło nam się łatwiej i przyjemniej. Jednakże pierwszy rok życia dziecka jest tak kluczowym etapem w rozwoju człowieka, że czasami warto odpuścić i zapomnieć, że mamy XXI wiek, a po prostu podążać za wrodzoną, być może zwierzęcą wręcz intuicją. :)

    Mam cichą nadzieję, że te fragmenty również i Pani nie przypadły do gustu i to między innymi o nich planuje Pani wspomnieć w swoim artykule. ;)

    Serdecznie pozdrawiam
    Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak obszerną wypowiedź! Bardzo mi miło, ze lubi Pani podczytywać bloga :) Rozumiem Pani obawy związane z tą książką, bo ja też czytam ją bardzo wolno i zastanawiam się nad każdym zdaniem i szukam później głębszego sensu.
      Osobiście nie jestem związana z żadną teorią, a moje rodzicielstwo jest oparte głównie na intuicji i zdrowym rozsądku :) Nauczyłam się patrzeć na teorie i proponowane metody z przymrużeniem oka i wyciagac z nich dla siebie, to co według mnie jest wartościowe i co mi się przyda.
      Z książką, o której wspominam ani się zgadzam ani nie. Czytam ją z dużą ciekawością, powiązaną w moim przypadku akurat z kulturą francuską i z rodzinnymi obserwacjami. I tak samo, jak Pani, wiele rzeczy mi się w niej nie podoba, ale są takie, z których chętnie skorzystam. Myślę, że ustalenie konkretnych posiłków i nie podjadanie między posiłkami u starszych dzieci jest bardzo zdrowe. Tak samo kwestia, którą poruszyłam w tym artykule, żeby 'dać dziecku spokój' też mi się podoba. Nie chodzi o to, żeby zostawić dziecku samemu sobie, ale żeby pozwolić mu czasem pobawić się samodzielnie 10 minut bez podpowiadania i wspierać tym samym rozwój jego samodzielności. Myśle, że dalsze części książki mogą się również Pani nie spodobać, bo niekóre metody są dość surowe, ale i tak polecam przeczytanie do końca, po prostu, żeby upewnić się w swoich metodach wychowawczych albo, żeby spojrzeć na inny model z czystej ciekawści :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. Witam:) Słyszałąm coś o tej książce, ale teraz na pewno ją kupię:)
    masz rację, rodzice nie pozwalając dziecku na rozwinięcie wyobraźni, jednocześnie zabijają w nim chęć podejmowania inicjatywy. A to przekłada się na późniejsze życie. Czytałam kiedyś książkę, której japońska autorka na podstawie włąsnych doświadczeń porównuje styl wychowania z jej kraju z amerykańskim. Niestety nie pamietam tytułu,ale pewnie czytałaś. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, zainteresowałaś mnie! Nie czytałam tej książki, ale z chęcią bym do niej zajrzała. Bardzo lubię czytać i słuchać o różnych podejsciach w innych kulturach. To zawsze fajny punkt odniesienia.
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
    2. Przypuszczam, że Czaki pisze o "Bojowej pieśni tygrysicy" :)

      Usuń
  9. Polecam film BOBASY...
    Czworo dzieci od narodzin do późnego niemowlęctwa.
    W czterech społeczeństwach.
    Malec z Mongolii, Namibi, Japonii, Ameryki.
    Różne kultury & kolory skóry i tylko jedno wspólne-jezyk, którym maluchy sie posługują a mianowicie GAWORZENIE...
    Piękny i prosty przekaz dla mam.
    Czasem nie mamy prawie nic ale nasza miłość wystarcza za wszystko a dziecko umie cieszyć się z każdej najprostszej rzeczy-trzeba tylko umieć mu ją pokazać w odpowiedni sposób.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam i przyznaję, że książka wywarła duży wpływ i bardzo podobało mi się jej podejście. Zdecydowanie zgadzam się z tym co piszesz i sama wcielam w życie jej zasady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też codziennie uczę się podejścia na luzie i z poczuciem humoru :)

      Usuń
  11. W tym temacie polecam również książkę Carl Honore "Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój" :)

    OdpowiedzUsuń