RODZINNY WYJAZD - KIERUNEK BUDAPESZT
Wycieczkowo, weekendowo i rodzinnie. Taka fajna chwila z naszego życia. Mama, Tata i Amelka plus długa podróż i Budapeszt!
Miasto widoków, które zapierają dech w piersiach i które chce się pamiętać. Podziw dla dziecka olbrzymi, ogromny. Duma i szacunek dla siły tak małej dziewczynki, jej cierpliwości, radości i akceptacji.
Plus ja, plus mąż, plus małe przygody i piękna letnia pogoda, czyli nasz długo wyczekiwany majowy weekend.
Nie było oczekiwań, nie za wiele planów, żadnych przewodników, miało być na luzie, leniwie, rodzinnie, ot tak po prostu po naszemu. I tak właśnie było!!!
Dystans między Krakowem a Budapesztem liczy 400 km. Nie za dużo...ale też nie mało. Droga krajowa. Około 6 godzin jazdy. Z postojami 7. Daliśmy radę. I powiem Wam, że specjalnie nie odczuliśmy tych godzin. Trasa jest piękna i widokowa. Góry, zieleń, malowniczo położone domy, czasem może zaburzy spokój jakaś zaplątana ciężarówka bardzo niespiesznie podążająca w tylko jej określonym kierunku, ale nie ma tego złego, bo dzięki niej możemy się przyjrzeć na spokojnie tym pięknym krajobrazom za oknem.
Przygoda w podróży musi być.
Nasza nosiła tytuł choroba lokomocyjna Amelki. Tak, zaskoczyła nas zupełnie. Córcia nigdy nie przejawiała żadnych, najmniejszych nawet objawów tej podróżniczej dolegliwości, więc też nie byliśmy absolutnie na nią przygotowani. Chyba tylko instynkt mamusiny wychwycił coś w zachowaniu dziecka, co odbiegało od normy i podsunął pod brodę córeczki kawałek worka w chwili ostatniej. I powiem Wam, że poradziliśmy sobie z sytuacją nader sprawnie i całkowicie bezboleśnie. Sytuacja szybko została opanowana i oprócz kilku ubrań, nikt ani nic nie ucierpiało.
A córcia mimo, że w tejże sytuacji poszkodowana najbardziej, była tak opanowana, taka kochana, taka pełna optymizmu i radości, że wzbudziła nasz wielki podziw i ogromne pokłady czułości.
Nasza malutka duża córeczka.
Reszta podróży przebiegła spokojni.
A co na nas czekało po przjeździe?
28 stopni, pełne słońce, zieleń na każdym kroku, pyszne lody i wspaniałe widoki.
Budapeszt jest miastem ogromnym i bardzo, bardzo głośnym i tak pięknym, że chce się tam być po prostu i cieszyć, tym co się widzi. Mówi się, że to najpiękniejsze widokowo miasto Europy. I według mnie to prawda.
Miasto jest bardzo 'monumentalne', bardzo zadbane, niesamowicie zielone. Na każdym prawie kroku jest mały skwerek zieleni, mały park, gdzie można usiąść i odpocząć od zgiełku.
Dla dzieci pomyślano o placach zabaw na każdej przecznicy. Są one czyste, nowoczesne, zróżnicowane i zawsze ogrodzone. Naprawdę jest w czym wybierać. Amelcia była zachwycona.
Ogólnie nie ma tam wielu kawiarni przystosowanych specjalnie dla dzieci, czasem brakuje windy czy podjazdu, ale ilość zieleni, parków placów zabaw jest tak ogromna, że zdecydowanie uznaliśmy Budapeszt za miasto dzieciom przyjazne.
Jedzenie jak to jedzenie w wielkim mieście pełnym turystów. Bardzo chcieliśmy, ale niestety nie udało nam się trafić na typowe, lokalne knajpki z typowym lokalnym jedzeniem. A bardzo takie lubimy, więc troszkę żałujemy, że w tej kwestii nie przygotowaliśmy się lepiej. Cóż będzie po co wracać.
Ale nie będe Was zanudzać więcej samą relacją. Mogłabym tak pisać i pisać w nieskończoność.
Powiem tylko że Gulasz oczywiście był. Były i lody, lokalne słodkości, był piękny Market pełen węgierskich produktów, był śmiech, nóg zmęczenie, była zabawa, były jeszcze inne przygody mniejsze i większe, był czas rodzinny, nasz czas.
Opowieści Kochani jednak wystarczy. Pora na zdjęcia.
W samym centrum miasta jest przepiękne wzgórze Gelerta. To właśnie z niego roztaczają się tak wspaniałe widoki na całe miasto i rzekę. Ale żeby nacieszyć oko widokami, trzeba się tam najpierw wspiąć. A droga nie taka krótka i nie taka prosta.
I znów wielki podziw dla naszej córci. Tak malutkie nóżki...a tyle w nich siły. Tyle determinacji i samozaparcia w tak malutkiej osóbce. Po kamieniach, po schodach, po trawie, wdrapała się Amelcia samiuteńka na szczyt góry, żeby znaleźć tam kolejny plac zabaw, który zamierzała odkryć.
Ile może zdziałać motywacja
Bierzmy Kochani przykład z naszych pociech.
A na górze zasłużony odpoczynek i piękny widok.
Kolejny piękny widok z góry.
I jeszcze jeden widok z tarasu widokowego w drodze powrotnej.
Budynek Parlamentu. Bardzo piękny, stylowy i majestatyczny. Aktualnie w remoncie, dookoła ciężarówki, koparki, dziury w ziemi i całe mnóstwo mało cieszących oko dodatków, ale budowla i tak piękna.
A nam udało się nawet uchwycić ją w pięknej zielonej okazałości.
Na samym środku Dunaju, w samym centrum miasta kryje swe uroki wyspa Małgorzaty. Miejsce idealne na spacery i pikniki, dla dzieci, joggerów, zmęczonych miastem, prawdziwa oaza.
Jest tam ogromny park, fantastyczny plac zabaw, jest mini zoo, są i termy, są ruiny amfiteatru, jest mnóstwo, mnóstwo zieleni i zabawne rowery i pojazdy, które można wypożyczyć, kiedy nogi odmówią posłuszeństwa.
Kolor Dunaju niesamowity. Trochę różowy, trochę niebieski. Z pewnością nie na darmo nazywają go modrym.
Kto jeszcze nie był w Budapeszcie, niech jedzie, niech zwiedza, niech cieszy oko, niech odkrywa.
Dla nas to była wspaniała przygoda.
0 komentarze:
Prześlij komentarz